Opowieści z Przeklętej Doliny: Ucięta Mowa - część X
sto w oczy. Jej dłoń trzęsła się i nie wiedział czy ze strachu czy z wrażenia. Chciała coś powiedzieć ale John ją ubiegł. - Widziałem go na płaszczu strażnika. Jej oczy rozszerzyły się ze strachu. - Jesteś tego pewien? - głos Lady wyraźnie się załamywał. - Tak jak ciebie teraz. - Myślałam, że... - zaczęła ale urwała w połowie zdania. Mothman chwycił ją mocno za ramiona i potrząsnął nią. Był już na dobrym tropie. - Co myślałaś? - niemal krzyknął - Że Ansuzyjczycy już dawno nie istnieją. Przestało być o nich głośno 20 lat temu. To niebezpieczni ludzie. Jeśli dalej istnieją to będę zmuszona prosić cię o opuszczenie doliny gdy tylko odnajdziesz Nikki. - Ale kim oni są? - nadal trzymał ją mocno w swoich dłoniach. Oczy mu się zwęziły i zaczęły ciskać złowieszcze błyski. - Widzę, że dużo o nich wiesz. - Tylko z książek - próbowała się bronić. - Pokażę ci jedną z nich. Lepiej będzie jak sam o nich poczytasz. Lady M. spojrzała na niebo, które zasnuły ciemne chmury. Lada moment znów zaczną się opady. Wiatr przybrał na sile i zamieniał się już w porywach w wicher. Nagle cały ogród zaczął żyć. Szum liści zagłuszał ich słowa. Nie mogli się porozumieć. Nawet jabłoń nie mogła oprzeć się jego sile i niechętnie się pod nim ugięła. Dopiero na balkonie John usłyszał jej urywane słowa. - Gdzie są te książki? - zapytał, krzycząc jej prosto do ucha. - W bibliotece Hrabiego. Mothman miał nadzieję, że się przesłyszał ale niestety tak nie było. Znowu ten Cagliostro, pomyślał ze złością. Może chociaż raz mu się na coś przyda. Ale interesowało go skąd hrabia ma wiadomości o ansuzyjczykach i czemu się nimi interesuje. - Zaprowadź mnie tam. - Hrabia nie lubi, nikogo nie wpuszcza do swojej biblioteki, ale go nie ma dzisiaj. - A gdzie jest? - zapytał detektyw. - Nie wiem. Powiedział, że ma jakieś ważne spotkanie i prosił, żebyśmy nie czekali na niego z obiadem, ani z kolacją. Mothmanowi zdawało się, że wyczuł podkreślenie ostatniego wyrazu. Przeszli przez pokój. Ledwo weszli do niego, pokojówka zamknęła drzwi balkonowe. Garderobiany odebrał od Motmana wierzchni strój urzędowy - był tak mokry, że krople lały się po parkiecie i zaniósł do garderoby. Detektyw miał okazję bliżej przyjrzeć się swojej posiadłości. Kobieta prowadziła go po różnych korytarzach, pokojach. Oglądał sprzęt i pracujących w domostwie ludzi. - Z czego utrzymujemy ten dom? - Hrabia nam pomaga. - odpowiedziała. Szli po schodach prowadzących na drugie piętro. Mothman nawet nie wiedział, że jest drugie piętro. Musiały to być prywatne pokoje Cagliostra i chyba nie mniej tajemnicze niż on sam. Lady M. zapaliła świeczniki stojące w korytarzu, żeby nie potknęli się o stopnie. - To chyba jedyne miejsca nie oświetlane w tym domu. - Dlaczego? - Hrabia nie zgodził się podłączać elektryczności. Nie wiem czemu. Często w nocy słyszałam jak chodzi po piętrze. Kiedyś nawet zakradłam się zobaczyć co robi, ale drzwi myły zamknięte od środka. W każdym razie nie widziałam nawet iskry a dopiero światła. Jakby wszystko robił po ciemku. Gdyby teraz był w domu to nie miałabym odwagi nawet oddychać w tych zakamarkach domu, ale teraz go nie ma i możemy śmiało rozmawiać. - Hrabia ma bardzo dużo tajemnic - zastanawiał się Mothman. - Może nawet za dużo. - Dużo się zmieniło odkąd wyjechałeś. - Wyjechałem? Cały czas mam wrażenie, że mylicie mnie z kimś innym. Ja nie mieszkam w dolinie, przyjechałem tylko dlatego, że listonoszowi pomyliły się listy. Ty wysłałaś do mnie przesyłkę i od początku mnie okłamujesz, tak samo Cagliostro. I lepiej powiedz mi o co tu chodzi. - Dobrze. Lady M. odwróciła się na szczycie schodów i spojrzała mu prosto w oczy. Stali przed drzwiami, które prowadziły do pokojów hrabiego. - To ja wysłałam list i książkę. Twoja matka urodziła się w Dolinie. To jej dom. Zapisała go w spadku mnie, ale pod warunkiem, że cię odnajdę i za ciebie wyjdę. Cagliostro miał być gwarantem małżeństwa. Ślub odbył się kilka lat temu. Potem wyjechałeś i ślad po tobie zaginął. Zabrałeś ze s