Królowa szczurów
Dzień jak dzień. Odkąd żona mnie zostawiła, siedziałem w barze, chlałem, wracałem do domu, odrobinę trzeźwiałem, jadłem coś, szedłem spać, a później do roboty. I tak ciągle. W sumie do roboty nie miałem po co chodzić. Ale bez niej nie miałbym za co marnować czasu w barach.
Pamiętam, raz tylko nie piłem; miała córka do mnie przyjść. Cholernie się cieszyłem. Posprzątałem, ugotowałem coś. Miałem nadzieję, że tęskni za moją kuchnią. Tęskniła. Co więcej chciała ze mną zamieszkać. Stwierdziła, iż pałace to to nie są, ale woli to, niż spędzać czas z matką.
Obiecałem jej, że wniosę pozew o przydzielenie mi praw do opieki nad moją pociechą. Jak obiecałem, tak zrobiłem.
Przegrałem; nikt nie zauważył/nikomu nie przeszkadzało, że sędzią jest kochanek mojej żony. No jasne, co w tym złego? Kochanek, czy nie, sędzia powinien być bezstronny. I z pewnością był, gdy mnie wgniatał w ziemię, a moją żonę wywyższał. Zdenerwowałem się jednak, gdy wyrzucił moją córkę z sali słowami: „kto wpuścił tu tego bachora?”
Znowu zacząłem chlać. Mogłem wszczynać mnóstwo spraw, ale za pobicie sędziego, wskutek którego ofiara miała złamaną rękę, pęknięte żebra i wylew... cóż, nie sądzę, żeby ktoś powierzył mi nastoletnie dziecko.
Pewnej nocy, zalany zupełnie, zauważyłem, że jakaś kobieta się na mnie patrzy. Wyglądała dziwnie. Miała szczurzą twarz i świdrujące oczy. Gdy nasze spojrzenia się skrzyżowały, zniknęła. A może tylko takie odniosłem wrażenie? Ostatecznie stanęła przede mną, powiedziała, że mam za nią iść i wyszła. Niewiele myśląc poszedłem za nią.
To miała być tylko przelotna znajomość. Nie sądziłem, że na tym zakończy się epizod mojego człowieczeństwa.
Epilog I
KTOKOLWIEK WIDZIAŁ, KTOKOLWIEK WIE
Zaginął mężczyzna. Wzrost 180cm. Brunet. Krótkie włosy.