OKRUCHY PAMIĘCI ( VIII )
- Zdzieś wsio nasze – odrzekł. – Ponimajesz?
Już wtedy wiedzieli, że tu wszystko ich. Polacy mieli jeszcze złudzenia, nadzieję na prawdziwą wolność.
W jakiś czas po przejściu frontu zamieszania narobił jeden niemiecki czołg, który ostrzelał Chorzele. Rosjanie myśleli, że front się cofa. Wysadzono most na Orzycu.
Tyle obrazów utkwiło w dziecięcej pamięci. I jeszcze – wszy. Przerażającej ilości i wielkości. Przynieśli je sołdaci. Były wszędzie: w obiciach mebli, w ubraniach, we włosach. To było niewiarygodne! Gdy tylko Rosjanie opuścili Chorzele, mama i pani Ladzińska wzięły się za odwszawianie. Prały, prasowały, wyparzały meble. W końcu dały radę. W naprawionym naszym domu mama musiała stoczyć jeszcze wojnę z pluskwami. W końcu przeprowadziliśmy się, po jakimś czasie, do pożydowskiego domu (też na Królewskiej ulicy, nr 8). Wcześniej kwaterowali tam żołnierze. To był właściwie chlew. Na podłodze słoma, a w niej nawet odchody. Wiele pracy musiała włożyć mama, by doprowadzić go do porządku. Tam już mieszkaliśmy do końca..
Nie ma już w Chorzelach tego domu, pobudował ktoś nowy, murowany. Znikają ślady mojej bytności tam. Gdy zobaczyłam puste miejsce (dom postawiono na miejscu ogrodu), coś ścisnęło mnie w gardle, miałam uczucie, jakoby mnie wyrwano stamtąd z korzeniami.