OGRODNICZKA.SEKS(ekscesy)JEMY od 18 lat
Kniaź zwlókł się z łoża , uryna potrzebowała ujścia. Wiek już nie pozwalał na szybkie i sprawne udanie się do komnaty kąpielowej gdzie w kąciku stał ceramiczny odlewacz.
Spojrzał na rzeczywistość otaczającą go o poranku , poszperał w swojej torebce ,odnalazł specyfik zwany prostamolaczkiem , ukradkiem schował w dłoń i udał się do pomieszczenia.Po dorze spojrzał na stonka w słoiczku popukał w szkło i rzekł siarczyście - Ty mała achudro . Ogrodnicza Iwa wyłoniła się z za framugi i urzekającym głosikiem rzekła
- o jej mój Mis Kniaziulowaty wstał ,o jej żabko, ty mój kandydatusiu ,śniadanko gotowe.- uśmiechnęła się do starszego Panicza.
- No – odrzekł Kandydat nr 3 i spojrzał na nagą i w szpilkach Panienkę Iwę.
- A co to to ?- zapytał
- to ja - mój Tatusieńku biznesowy, Ty mój seniorze – cała Twoja i gotowa ze śniadankiem dla Ciebie.-
- A to to? – pokazał palcem na jej meszek na podbrzuszu.
- a to miejsce tajemnicze , które uwielbia dyszel mojego Panicza, przecież je znasz – i wybuchnęła radosnym spontanicznym śmiechem , który rozniósł się po domku i z echem uleciał w poletka.
- ale oczywiście może tego najdroższy nie być – jedno Twe słowo i jestem gładka jak szybka i tak samo szybka.- ha . ha , ha
- No – idę oddać swój mocz – stwierdził Kniaź.
- o tak mój Panie , a potem śniadanko – które sama zrobiłam.
Mówiąc te słowa patrzyła jak urzeczona na jego reaktor jądrowy napuchnięty do granic wytrzymałości.
Kniaź zniknął za drzwiami .Ogrodniczka powróciła do kuchni. Upewniła się jeszcze raz czy wszystko jest dokładnie przygotowane , odpowiednio ciepłe i eleganckie. Czekała na swojego Pana , aż ten powróci z Łazienkowni.
Zerknęła na mobila leżącego niedaleko na półeczce, korciło ją by go uruchomić , ale nie nie – powiedziała w myślach"mój Kniaź – moje serce – mój dyszel" .Stonek usłyszał te mysli i dodał w swoich myślał - " i moje małpy"
Za ściany dochodził dźwięk fontanny połączony z sapaniem i wypróżnianiem nosa. .Była to najpiękniejsza muzyka jaką oprócz polo dance Ogrodniczka Iwa słyszała.
Mijał czas Ogrodniczka czekała., co chwilę spoglądała na korytarzyk czy Panicz już się odlał i idzie do jadalni.
Kniaź musiał uporać się z trąbą , co w jego przypadku musiało potrwać.poza tym przełknięcie Prostamolaczku bez konkretnej popitki nie było takie łatwe.
Wyszedł z pomieszczenia opróżniania i wszedł do kuchni jadalnej. Właściwie nie wszedł - wpłynął. Przez okno zerknął na podwórko , czy rumak stoi i usiadł na wybranym przez siebie miejscu.
Naga i w trzewikach na szpilkach Ogrodniczka nałożyła mu jajecznicy , podała grzanki i sałatkę . Do tego napój tybetański , usiadła tak by widzieć jego całość i czekała aż, widelec wbije się w mieszankę żółtek i białek. Po raz kolejny przypomniała sobie swoje życiowe motto „wiem co potrzebuje mężczyzna po ciężkiej pracy”- a noc była tak ciężka jak praca górnika w kopalni uranu.
Jajecznicowe kęsy znikały w jego otworze gębowym , solidne nieco żółte siekacze rozdrabniały pokarm a poranna ślina bardzo podobna w strukturze do jamochłonowej zmiękczała i swoimi enzymami przygotowywała do trawienia. .Odrobinki pozostawały na ustach, Ogrodniczka Iwa natychmiast reagowała paluszkiem ścierając resztówki i sama je połykając. Ile w tym było piękna i kolorytu jak na obrazach późniejszych impresjonistów.