Ogniowe Dziedzictwo
trzymać portal otwartym.
Zaczęła regularnie ćwiczyć, każdą wolną chwilę przeznaczała na trening.
Mijały
kolejne tygodnie, a Amelia trenowała, poprawiając swoją kondycję
fizyczną, ćwiczyła zaklęcia, koncentrowała się, poprawiając swoją
kondycję umysłową i niemal to wszystko w tajemnicy przed rodzicami.
Oczywiście
dziewczyna przez ten czas próbowała otwierać jeszcze portal, ale nie
mogła go utrzymać. Z czasem jednak treningi przyniosły efekty i Amelia
zobaczyła, że jest w stanie utrzymać portal znacznie dłużej.
I stało
się. Zaklinacza otworzyła portal i utrzymała go na tyle długo by
przezeń przejść. Przeszła jak przez lustro znajdując się w zupełnie
innym świecie, a portal za nią zniknął.
Dziewczyna stała przed wielkim murem z kamienia. Rozejrzała się szybko czy nikt jej nie zobaczył…nie.
Postanowiła
wejść do miasta. Szła jednak powoli i ostrożnie rozglądając się czy
nikogo nie ma. Amelia zobaczyła dużą grupę osób idących drogą z miasta.
Przyjrzała się ich ciuchom, zobaczyła jak sama jest ubrana i
stwierdziła, że za bardzo wyróżniała by się z tłumu.Zmieniła swój
wygląd i pewnym krokiem weszła przez bramę do miasta.Dopiero teraz
zobaczyła, że miasto jest ogromne, a w oddali nad nim góruje zamek.
Cały obrazek nie był przyjemnym widokiem. Wszystko wydawało się ponure
i beż życia. Po ulicach nie biegały dzieci, nigdzie nie było słychać
ich śmiechu.
Amelia domyślała się co się stało i wiedziała co musi
zrobić.Pytała kogo tylko mogła i kto chciał z nią rozmawiać co
właściwie się działo w ostatnich latach.
Dowiedziała się, że magowie
Faerunu zostali zniszczeni, wszyscy.Że wszystkie wieże magii runęły. Że
zginęli nawet potężni dobrzy i źli magowie. Że został tylko
jeden…samozwańczy król, który osiadł w zamku i wszystko kontroluje.
Ludzie mówili to z wielkim niepokojem i lękiem. Dziewczyna słuchając to
składała wszystko w całość. Łączyła to co dowiedziała się ze snu z tym
co mówili jej mieszkańcy miasta.
- Więc…zostałam tylko ja i król i
zostanie on albo ja… -powiedziała w myślach. – i Sara, moja prawdziwa
matka nie żyje…i ojciec też.
- Wszystkie te myśli zalały ją jak lawina, nie było po niej poznać żadnych emocji, ale targała nią potężna zimna furia.
Szła w stronę zamku, zrobiła kawał drogi, jej jednak wydawało się, że zrobiła zaledwie krok.
Gdy
chciała przejść przez bramę zamku, żołnierze zastawili jej drogę
pytając czego właściwie chce. Amelia nie patrząc nawet na nich płożyła
im dłonie na piersiach i użyła jakiegoś zaklęcia, nie wiedziała
jakiego, wszystko przychodziło jej samo, wiedziała co musi zrobić by
osiągnąć cel. Z żołnierzy zostały tylko buty i halabardy, które
trzymali w dłoniach, a Amelia ruszyła dalej. Wysadziła w powietrze
bramę jednym machnięciem ręki. Jakaś jej malutka cząstka nie mogła
uwierzyć w to co robi, ale szła dalej. Na jej drodze stawało wielu
rycerzy i wielu poniosło śmierć nie czyniąc dziewczynie żadnej krzywdy.
Amelia
doszła do…nie wiedziała gdzie doszła, ale była to wielka sala balowa, z
wielkimi oknami. Była kompletnie pusta. Nie wiedząc czemu Amelia poszła
na jej drugi koniec i odwróciła się do drzwi…stał w nich król.
- Zapłacisz mi za to!! – krzyknęła Amelia gdy tylko go zobaczyła.
-
Jesteś, bardzo odważna, postradałaś rozum, albo nie wiem co jeszcze
mogło Ci się stać, ale nie ulega wątpliwości, że zginiesz.
–odpowiedział mag.
- Tylko Ty tak sądzisz – odpyskowała.
- Prawdą
jest, że bez problemu zabiłaś wszystkich moich najlepszych ludzi, nie
wiem jak Ci się to udało, ale ze mną sobie tak łatwo nie poradzisz. –
powiedział spokojnie i z dłoni wysłała w stronę Amelii błyskawicę.
Dziewczyna bez cienia strachu przekrzywiła głowę i błyskawica
przeleciała obok.
- Fascynujące – powiedziała drwiącym głosem.
Mag odsłonił zęby z wściekłości, jeszcze nikt tak z niego nie zakpił.
-
Teraz zapłacisz