O Michalinie
Moja mama trajkocze, trajkocze, wymyśla, wymaga. Chce pożyczyć moje dziecko, moja córka ma być wypożyczona, dla użytku prywatnego, dla cudzej satysfakcji, muszę wypożyczyć moje dziecko...Zaraz! Stop! Ku*wa, co?
- Mamo, dość! Kocham Cię, uwielbiam, ubóstwiam, w ogień za Tobą skoczę, ale teraz słuchaj dokładnie. Oszalałaś?! Ty niemądra i obłudna kobieto? Moja córka, a Twoja wnuczka, tak tylko przypominam, to sprzęt z wypożyczalni, to nie rowerek wodny, który wypożyczasz na dwie godziny, ale za godzinę oddajesz, bo g*wno się na tym znasz! Albo zaprosisz mnie wraz z moją rodziną, albo zapomnij o tym chorym pomyśle! A tak na marginesie, po co spotykasz się z ciotką Ulką skoro jej nie trawisz?
- Lubię patrzeć, że ktoś ma gorzej niż ja, moje dziecko. A więc do soboty, obiad na 16. Do zobaczenia, Michalino.
Odkładam słuchawkę. Muszę usiąść. Czy to moja matka? Boże, gdzie ja miałam oczy? A nie, to gdzie Bóg miał oczy gdy pozwolił aby wydała mnie na świat taka kobieta? Odkąd pamiętam, opowiada każdej napotkanej osobie iż jestem wytworem jej wielkiej miłości z mężem. Ja się zastanawiam tylko, czy miłość może być wielka i pewna w wieku osiemnastu lat? Mając dziewiętnaście wzięła ślub, z brzuchem! Rachunek jest prosty, jestem skutkiem ich nieudanej próby, to miał być seks, uprawiany cichaczem, bo przed ślubem! Los ich pokarał, mnie również. Od razu przypominam sobie swoją, niechlubną zresztą historię. Może i byłam starsza o dwa lata, niż moja niepokalana mateczka, ale również wpadłam. No cóż. Historia jak każda inna. Lato. Mazury. Morze alkoholu, ogólne zadupie. Podpiłam się, Krzysztof również, mój mężczyzna utrzymywał, że zdąży, nie zdążył, za dziewięć miesięcy powitałam na świecie Judytę. Chciałabym wspominać, że MY powitaliśmy, ale Krzysiek był oczywiście w trasie. No tak, poród...Nic specjalnego, pójdzie, ponadyma się, pojęczy, urodzi i wróci. Hmmm, przynajmniej dzięki moim dzieciom, mam dowód, że kiedyś Krzysia interesowało coś poza alkoholem.
Dobra, dość. Muszę się doprowadzić do porządku, zaraz na zajęcia, ale bez makijażu? A w życiu, żeby koleżaneczki z roku obgadały, że jak już mężata i dzieciata to brzydka i do lamusa?