Nowy Początek cz.II

Autor: momruk
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Nie mogliśmy podjąć żadnego tropu. Ci ludzie po prostu zniknęli, a my nie mamy pojęcia dokąd zabrano ich ciała. Teraz jedziemy do kolejnego miejsca. W głębi puszczy Koliamar doszło do następnego ataku. Znajduje się tam niewielka osada bartników. Gdy nie doczekano się od nich żadnych wieści, tamtejszy rządca posłał tam kilku ludzi. O swoim odkryciu poinformował miejscowe władze, a oni poinformowali nas. - Myślisz, że tym razem coś znajdziemy? - Nie wiem. Ale musimy spróbować. W końcu ten, kto, za tym stoi popełni jakiś błąd, zostawi ślad, wtedy go złapiemy. - Jeżeli to rzeczywiście nekromanta, to nie poradzimy sobie z nim wyłącznie za pomocą mieczy. - Nie przejmuj się. Moi chłopcy dadzą sobie radę ze wszystkim – powiedział z dumą. - Mam nadzieję – odparłem, lecz nie podzielałem jego pewności siebie. - Tak czy inaczej musimy zbadać ten trop – kontynuował. - Jak daleko jest to miejsce? - Powinniśmy tam dotrzeć jutro przed zmrokiem. Musieliśmy zwolnić. Zbliżaliśmy się do mostu, na którym ruch odbywał się znacznie wolniej niż na szerokim trakcie. Odstaliśmy swoje, cierpliwie czekając na możliwość przeprawy. Gdy już dotarliśmy na drugi brzeg Ressy, zjechaliśmy z głównego traktu, kierując się na północny-wschód, w stronę Koliamar. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi gdy dotarliśmy do granic puszczy. Wszyscy stwierdziliśmy zgodnie, że czas na popas. Rozkulbaczyliśmy konie, które pasły się teraz spokojnie. Stenen wraz z Eowikiem zajęli się rozpaleniem ognia i przygotowaniem strawy. Leżałem na grubym wełnianym kocu, opierając głowę na siodle. W powietrzu unosił się przyjemny zapach ziół i gotowanego mięsa. Stenen mieszał w kociołku i co chwila próbował swoją potrawę – Wiem czego tu brakuje – powiedział do siebie, poczym wyjął zza pazuchy gąsiorek i suto zakropił gulasz winem. - Czy ty do wszystkiego musisz dodawać tego sikacza? – zapytał Lothalt z drwiną w głosie. Stanen machnął lekceważąco ręką w odpowiedzi. Posiłek zjedliśmy w milczeniu. Patrzyłem na tych ludzi i zastanawiałem się, co tak naprawdę są warci. Czy zdawali sobie sprawę w jakiej się znaleźli sytuacji? Weseli i pełni wiary we własne siły. A może jednak się myliłem? W końcu sam byłem niewiele młodszy gdy opuściłem łono klasztoru i zacząłem własną misję. Teraz myślę, że zbyt wcześnie strach stał się mą obsesją. Tak nie da się żyć. Gdybym mógł cofnąć czas, wybrał bym inne, spokojniejsze życie. Być może u boku kobiety. Życie w którym jedyną troską byłaby obawa o udane plony. Ale czy byłbym wtedy tak naprawdę sobą? Niestety nigdy nie poznam odpowiedzi na to pytanie, zbyt daleko już zaszedłem, by teraz zbaczać z obranej w młodości ścieżki. Muszę pogodzić się z konsekwencjami swych wyborów i starać nie pogrążyć w ciemności, która z całych sił stara się mnie ogarnąć. - Powiedz Vaynekanie, dlaczego opuściłeś swój kraj? – głos Lothalta wyrwał mnie z zamyślenia. - Nie czas na opowieści. Czas spać. Przed nami ciężki dzień – odpowiedziałem i ułożyłem się wygodnie na posłaniu. - Tajemniczy z niego typ – usłyszałem komentarz Eowika. Nie zamierzałem odpowiadać. Zamknąłem oczy w oczekiwaniu na nadejście snu.

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
momruk
Użytkownik - momruk

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2010-04-14 12:52:14