Śpiąca Wenus cz.2
Kiedyś cały ten liryzm zamienię w prozaiczność. Mam do tego siedemset wierszy, własnoręcznie napisanych! Chyba, że wcześniej skasują mi bloga - tak, jak to bylo z piosenkami - to zostanie może jakieś trzysta, które są na twardym dysku.
Miałem też stronę z piosenkami. Nie tylko o miłości, ale też o życiu i śmierci. Niestety umieściłem ją na złym serwerze, czy coś i wszystko przepadło, bo pisałem od razu na czysto.
Ale niczego nie żałuję. Kilku niszowych bardów zrobiło na nich tzn. na tych piosenkach nawet jakieś pieniądze - za moją zgodą i z moim błogosławieństwem. Kilka pomysłów mi też ukradziono, ale co tam. Niech im będzie na szczęście!
Tak, wezmę moje wiersze miłosne i zamienię je w prozę. Już kiedyś mi zarzucano - nie wiem, czy z życzliwości, czy może raczej przez zawiść - że niby wszystko w moich wierszach jest poprawnie, ale brak w nich emocji, a nawet finezji. Wiersze można by zapisać normalnymi zdaniami i wyjdzie z tego proza. Na portalach, czy grupach literackich ludzie często wypisują takie rzeczy w komentarzach. Chodzi o jakąś niezdrową rywalizację między poetami.
Najważniejsze, że pisałem o moich miłościach: pierwszej, ostatniej, i może też o tych kilku, które były pomiędzy. Przypadkowy czytelnik i tak tego nie zauważy, bo ludzie wolą karmić się zbrodnią i czytać kryminały, a u mnie zabójcza jest tylko uroda obiektów moich westchnień.
Ale teraz muszę dużo odpoczywać, jeść rosół ze sloika po ogórkach konserwowych i przemycone przez Asię mandarynki, a wszystko będzie dobrze. Przynajmniej tak mówią lekarze.
Drugą ofiarą wypadku mam się teraz nie przejmować. Nawet gdybym chciał, to i tak mi nie powiedzą, co u niej sĺychać, bo nie jesteśmy spokrewnieni. Informacji o stanie zdrowia pacjenta można udzielić osobie bliskiej. Pojęcie osoby bliskiej ma swoją definicję w przepisach prawa. Czy my jesteśmy sobie bliscy?
Gdyby nie Asia, to nadal bym trwał w tej mojej niewiedzy, ale czego ludzie nie zrobią dla pieniędzy? Dla czekoladek z wiśniowym likierem albo dla pary rajstop z ozdobnym szwem z tyłu?
Wystarczylo dać w łapę komu trzeba i teraz wiemy, że moja pierwsza miłość leży na oiomie w tym samym szpitalu co ja, ale na innym piętrze. Jest w śpiączce z powodu zatrzymania akcji serca i niedotlenienia. Niestety nie mogą jej wybudzić. Prawdopodobnie przed przyjazdem karetki nie była robiona reanimacja. Zachowane są jednak podstawowe funkcje życiowe i reakcje odruchowe. Śpiącą Królewna.
Wyobrażam sobie, że idę na jej piętro, daję komuś łapówkę i wpuszczaĵą mnie na oiom. Podchodzę do jej łóżka. O dziwo, po tych wszystkich latach wygląda nawet lepiej niż wyglądała w dzieciństwie, kiedy się w niej zakochałem! Pochylam się nad nią I całuję ją namiętnie w usta. Budzi się. A potem długo rozmawiamy o tym, co było, jest I będzie.
Na koniec opowiem Asi, że wydarzył się cud i moja koleżanka z klasy, w której się kiedyś podkochiwałem, odzyskała wreszcie przytomność
- To dobrze - mówi Asia.
Ale życie to nie sen i trzeba się wreszcie kiedyś obudzić.
Zaczynają mnie pionizować. Pomalutku, z pomocą rehabilitantów, którzy są zdania, że czasem musi boleć, więc boli jak cholera przy każdym najmniejszym ruchu.
Teraz myślę głównie o tym, żeby już nie bolało i… żeby stąd wyjść.
Lekarz - ten sam, który świecił mi prosto w oczy - śmieje się, że musieli mnie poskładać jak puzzle, bo rozsypałem się na tysiące kawałeczków. Wcale mi nie jest do śmiechu, bo ona ciągle śpi i nie wiedzą, czy w ogóle kiedyś się wybudzi.