Nowy Eden
Marcin wracał właśnie do domu z pracy w centrum miasta. Słońce delikatnie muskało jego gładkie lica swoimi ciepłymi promieniami, jakby specjalnie chciało sprawić mu tym gestem przyjemność. Nie spieszyło mu się. Większość jego kolegów z pracy już dawno zakupiła samochody, którymi podróżowała do i z pracy, ale Marcin był inny, nie lubił pośpiechu. Miał wrażenie, że na wszystko ma jeszcze czas, a poza tym uwielbiał cieszyć się pięknem przyrody. Szczególnie przypadł mu do gustu ten piękny letni dzień. Szedł leniwie krętą ścieżką w parku, nie chciał przeoczyć nawet najmniejszego szczegółu otaczającego go świata. ***
- Cześć kochanie - obróciwszy się zauważył za plecami witającą go Magdę.
- Co tutaj robisz o tak wczesnej porze? - zdziwił się, ponieważ miała ona zwyczaj wracać do domu około godziny dwudziestej lub nawet później.
- Mieliśmy mało pracy więc urwałam się kilka godzin wcześniej - pocałowała go tak namiętnie jak tylko ona to potrafiła.
Oboje wjechali windą na trzecie piętro błękitnego budynku, gdzie mieściło się ich skromne mieszkanie. Już podczas drogi na górę opuściły go wszelkie zmartwienia, które tak niedawno go gnębiły, a raczej nie miał czasu, żeby o nich myśleć. Oboje byli zajęci czym dużo przyjemniejszym i o wiele bardziej zmysłowym. W dzikim wręcz szale wpadli do sypialni. Świat dookoła nich przestał istnieć i byli już tylko we dwoje. Czuł jej delikatny piękny zapach, to jaka jest delikatna i cudowna. Kompletnie stracił nad sobą panowanie. Jedną ręką zdarł z niej szaty nie zważając nawet uwagi na to, że kompletnie je zniszczył. Jego oczom ukazała się piękna naga pierś o potężnych rozmiarach, nie pragnął już niczego więcej. Okrążył delikatnie językiem sutek i robił to przerywając od czasu do czasu, aby ssąc go lub też delikatnie podgryzając. Patrzał jak ona drży pod jego pieszczotami i czuł jak rośnie pod wpływem tego widoku. Uwielbiał ją pieścić w ten sposób i obserwować jak wypełnia się namiętnością. Było w tym coś mistycznego i pięknego. Wkrótce i on był nagi. Obejrzał raz jeszcze jej piękne jędrne ciało, czarne włosy, błękitne oczy, cudowne piersi i szerokie biodra. Był pewien niemal, że nie uświadczy w życiu piękniejszego widoku. Miała w sobie coś dostojnego niczym bogini miłości. Wszedł w nią delikatnie rozkoszując się każdym milimetrem jej ciała i każdym momentem bliskości. Owinęła się wokół niego i już wiedział, że jest jej, a ona jego.
Siedział na skraju łóżka opart o poduszki i oglądał telewizję. Nie interesowała go ona zbytnio, ale skoro już zakupili telewizor to wypadało z niego korzystać. Skoro ona tego nie robiła z braku czasu oraz zainteresowania, to chociaż on to czynił. Właśnie przeskakiwał z kanału do kanału w poszukiwaniu czegoś ciekawego, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Nie miał ochoty otwierać drzwi. Wiedział, że za drzwiami czekają dwaj funkcjonariusze policji. Jeden z nich był starszy i grubszy, a drugi dopiero kilka tygodni temu rozpoczął służbę i był jeszcze bardzo niedoświadczony. Nie miał zielonego pojęcia skąd to wiedział. Dzwonek zadzwonił po raz drugi. Wstał i otworzył drzwi.
- Dzień dobry - powiedział grubas - Czy pan Marcin Sówka?
- Tak, słucham?
- Czy znał pan Magdalenę Bartoszuk?
- Co się stało?
- Z przykrością muszę pana poinformować, że ona nie żyje.