Nowe życie.
Zrobił wszystko w domu, tak jakby miał już nie wrócić przez najbliższy czas i przyszło nam się pakować.
Poszłam na zakupy z mój klejanką , najpierw do sklepu kosmetycznego zrobić zapas rzeczy, których braknąć mi nie mogło przez najbliższy czas, potem do apteki. Kupiłam wszystko co mogło mi się przydać na przeziębienie, oparzenie, alergie, ból głowy i tym podobne choroby. Mama przyrządził mi jedzenia, tak, żebyśmy nie umarli przez najbliższe dwa tygodnie. Otworzyłam drzwi do szafy i zastanawiałam się nad moim życiem, co ja robie…
Darek ciągle do nie dzwonił i instruował co powinnam wziąć, a co sobie darować.
Wkładałam wszystkie moje rzeczy do niebieskich worów na śmieci. Nie żadnych walizek, bo nie pomieścilibyśmy się z tym w samochodzie.
Tak więc swoje życie na przyszły czas zamknęłam w 4 workach i czarnej podręcznej torebce, z nadzieją że to wystarczy…
8 stycznia mieliśmy wyjeżdżać. Od samego rana udzielały mi się nerwy, czytała w Gogolach o mieście do którego jadę. Nie wydalało mi się wówczas atrakcyjne, żadnych atrakcji turystycznych, żądnych ponad czasowych budowli czy czegokolwiek innego co mogło zachwycać. Właściwie to płakać mi się chciało, a nie myśleć, że jadę do nowego lepszego życia. Kiedy zbliżała się godzina 21:00 czas który miał tyle zmienić bałam się coraz bardziej.
Ubrałam długi sweter od mojego narzeczonego, czarne legginsy i sportowe buty. Byłam gotowa jechać…
Uściskałam mamę tatę, brata, zadzwoniłam do siostry, była u mnie moje koleżanka, pożegnałam wszystkich i pojechaliśmy.
Pogodę mieliśmy okrutną podczas tej podróży, jak nie śnieżyca, to zawieje. Trochę obawiałam się, że to złowieszcze wizje. Przez drogę chyba milion razy zacisnęłam pierścionek zaręczynowy który miałam na palcu. Darek prowadził samochód, a ja bałam się za nas oboje, bo Dariusz jakby uczucia leku nie pokazywał, silny facet, jakby i on miał wątpliwości to pewnie wówczas nie pojechalibyśmy…
Po 14 godzinach drogi wysiedliśmy w zupełnie obcym mieście, całkiem inaczej wyglądającym niż nasz ojczyzna. Wszystko tutaj było inne, reklamy których nie rozumieliśmy, rejestracje samochodów, których w Aden sposób nie mogłam zapamiętać. Dookoła żadnych typowych blokowisk, wszystko to był szok!
Jak już sprostaliśmy pierwszemu wrażeniu, trzeba było szybko przejść do opcji prawdziwe życie.
Na samym początku zamieszkaliśmy u znajomych. Mieszkaliśmy w 4 w jednym pokoju, rewelacji nie było, na ścianie grzyb i wilgoć. Spaliśmy na spleśniałym materacu, u znajomej, która nie specjalnie przywiązywała uwagę do higienicznej czystości, nasze rzeczy zostały postawione w workach pod ścianą. Tak miało zostać przez chwilę, może chwil dwie…
Pierwsze rozczarowanie? Szybko zaraz po przyjeździe, miałam mieć załatwiona pracę, ale nic z tego nie wyszło, to mój Darek miał na początku siedzieć w domu, ale bardzo szybko załapał się jako kurier. Dostał dostawczy samochód i musiał jeździć z paczkami. Na początku było mu naprawdę trudno. Nie znał okolic i języka, Poruszał się z nawigacją i udawał głuchego, żeby nie odpowiadać ludziom. Wstawał o 4 rano i wracał bardzo późno, bo jako nie wprawionemu pracownikowi schodziło bardzo długo.
Ja załapałam się na tak zwane „szelki” wykonywałam jakąś pracę na godziny za pieniądze, zazwyczaj sprzątanie. Ale tez prasowała, zmieniałam pościele i tym podobne. Nie był to szczyt marzeń, a już na pewno nie szczyt możliwości finansowych.