Niedostępna (10) Reperkusja
Pierwszy tydzień po kolejnym rozstaniu Ada spędziła bardzo intensywnie, próbując oddalić od siebie wszelkie niechciane emocje i myśli, oszukując samą siebie, że nic takiego się nie stało i wszystko gra. W weekend, kiedy za oknem padał deszcz, a w domu w półmroku pomieszczeń ciszę rozbijały tylko stłumione dźwięki z sąsiednich mieszkań – tu jakieś szuranie, stukanie, gdzieś głośny śmiech, gdzieś rozkrzyczane dzieci i szczekanie psa – przyszło załamanie. Początkowo siedziała na kanapie i tępo patrzyła w ścianę, słuchała głosów, a głowę zaczęła bombardować lawina myśli. Miała za co dziękować Bogu? Miała pracę, inteligencję, zdrowie, urodę, własne mieszkanie, ale w relacjach z ludźmi nie istniała. Nigdy nie udawało jej się nic. Żadna przyjaźń nie przetrwała, żaden związek. Coś musiała robić nie tak. Może się do tego nie nadawała. Głowę obległy wspomnienia minionych doświadczeń począwszy od dzieciństwa. Chowanie się na strychu, kiedy ojciec wracał pijany i robiąc awantury rozbijał naczynia, szyderstwa rówieśników na temat jej ubrań, rodziny, aspiracji. Kiedy zapytana na lekcji powiedziała, że chce zostać dziennikarką cała klasa parsknęła śmiechem i nawet nauczycielka uśmiechnęła się głupkowato. Dlatego później poszła do akademii rolniczej. Nie sposób było pomieścić wszystkich porażek, zawiedzionych nadziei, przykrych, poniżających słów. Czy faktycznie to była jej wina, czy była przeklęta? Te wszystkie krojące i rozrywające duszę rozstania, odrzucenia. Tak naprawdę nikogo nie miała, nikt jej nie potrzebował, dla nikogo na świecie nie była ważna i nikt by się nie przejął, gdyby nagle jej zabrakło. To nie było to o co jej chodziło w życiu. Ściany pięknie urządzonego mieszkanka tchnęły pustką, dźwięki z innych mieszkań dosadnie uświadamiały, że każdy wokół kogoś ma, dla kogoś żyje. Tylko jej nikt nie chciał. Tamtego dnia przez pół dnia leżała patrząc tępo w sufit i nikt jej w tym nie przeszkadzał, nie dzwonił, nie pukał, a to tylko bardziej uświadamiało, że gdyby teraz umarła nikt by nawet nie zauważył. Gdyby miała coś w domu co pomogłoby jej to skończyć skończyłaby z tym natychmiast. Zaczęła rozważać. Powiesić się? Na czym? W jaki sposób, żeby to było szybkie i skuteczne? Nie. Pewnie to byłoby bardzo nieprzyjemne, a gdyby coś się nie powiodło, gdyby ktoś ją odratował szrama na szyi zostałaby na resztę życia. Mogła podciąć sobie żyły, spuścić krew. Najlepiej w wannie, żeby nie zapaprać całego mieszkania. Koniecznie z mocnymi olejkami aromatycznymi, bo jak ktoś ją znajdzie za kilka dni, żeby odór gnijącego ciała był choć trochę zneutralizowany. Podlała kwiaty – na zaś, żeby przetrwały. Puściła sobie ulubioną muzykę, przygotowała pachnącą kąpiel. Nie czuła lęku. To było raczej uczucie ulgi, bo za chwilę miało się skończyć to wszystko czego nienawidziła. Miała zniknąć świadomość konieczności pchania każdego kolejnego dnia w następne samotne i bezsensowne lata. Decyzja była podjęta, wanna wypełniona pachnącą pianą, najostrzejszy nóż leżał na wannie przygotowany do użycia. Wtedy rozległ się dzwonek do drzwi. Nie miała ochoty otwierać, ale gość był nachalny. Zaczął łomotać do drzwi. Usłyszała męski głos.
- Wiem, że pani tam jest! Widziałem panią! W tej chwili proszę otwierać! – schowała do szuflady nóż i poszła. Naprzeciw siebie zobaczyła młodego mężczyznę. Miał może dwadzieścia dwa, trzy lata, jasne włosy, pyzatą twarz, okulary. Jego mina wskazywała, że jest wyraźnie zdenerwowany.
- Ja nie wiem co pani wrzuca do kibla, – zaczął - ale ja nie mam zamiaru trzeci raz z rzędu wymieniać płytek w łazience i całej podłogi w przedpokoju!. Chcę zawiadomić, że mam zamiar pociągnąć panią do odpowiedzialności finansowej. Koniec tego! Nie mam zamiaru dłużej finansować czyjejś nieodpowiedzialności i głupoty! Ani ja, ani moja dziewczyna. – wykrzyczał i miał zamiar odejść, a Ada jakby ocknęła się. W tym momencie było jej wszystko jedno co o niej pomyśli.
- Obawiam się, że trafiłeś pod niewłaściwy adres, więc może zanim następnym razem puścisz komuś taką wiązankę upewnij się, czy rzeczywiście atakujesz właściwa osobę. Co? Tak się składa, że ja nic nie wrzucam do kibla, co mogłoby zatkać rury, a mi też zalewało łazienkę. Też mam tego dosyć. Nade mną mieszka małżeństwo z dwójką małych dzieci. Nie wiem, czy to oni, ale na pewno nie ja, więc się łaskawie odwal.
- Tak? – młody chłopak przez chwilę zdezorientowany patrzył na Adę i szukał właściwego miejsca dla swoich dłoni. W końcu zaplótł je na piersi. – Skoro pani twierdzi, że to nie pani, tylko oni, niech pani ze mną do nich idzie. Wyjaśnimy to w końcu.
Ada zawahała się przez moment, ale po obdukcji determinacji wyrysowanej na twarzy młodego człowieka poszła. Dzwonek do drzwi, postać zdziwionej, młodej kobiety w drzwiach i od słowa do słowa… Awantura rozniosła się na całą klatkę schodową. Kobieta, po wymianie kilku słów zwróciła się do męża, który pojawił się obok z pretensją, że to z pewnością przez chusteczki nawilżane dla niemowląt, że mu mówiła, żeby nie wrzucać ich do sedesu. Mężczyzna podniósł krzyk, że nie wiadomo co inni wrzucają do ubikacji i że to jakaś bzdura. Mężczyzna z dołu zawiadomił, że można sprawdzić co jest w rurach wygrzebując zawartość i jeśli to będą chusteczki przyniesie im rachunek za remont swojej łazienki i przedpokoju. Głośno było i nieprzyjemnie. Ada tylko od czasu do czasu wtrąciła coś na temat tego, że chusteczek absolutnie nie należy…, ale w końcu zrezygnowała i wróciła do mieszkania. Zajrzała do szuflady, spojrzała na nóż. Woda w wannie wystygła, a do drzwi za chwilę znów zapukał człowiek z dołu.
- Ja cię przepraszam za to wszystko, ale tak to wyglądało. Chyba można zrozumieć, że jeśli ktoś ci zalewa kolejny raz mieszkanie szambem z kibla można się wkurzyć. Chciałbym, żebyś poparła moją skargę do administracji na tych z góry. Jestem pewien, że to oni. Jeśli nie da im się nauczki nie zrozumieją i dalej będą zalewać ciebie, mnie i może kolejne mieszkania na dole.
- Skoro mają teraz przepychać rury niech sprawdzą może faktycznie co to było, a wtedy będziemy mieli podstawy do oskarżenia. Co?
Taka banalna, prozaiczna rzecz. Problem z zatkaną rurą, a Ada wróciła do rzeczywistości. Nie zrezygnowała jeszcze z zamiaru, ale odłożyła to w czasie. Woda w wannie wystygła, a nie chciała jej spuszczać sąsiadom do łazienki i nalewać nowej, dopóki administracja nie zrobi porządku z zatkaną rurą, w brzuchu jej zaburczało. Nie miała w domu nic do jedzenia. Pasowało jednak zrobić zakupy i coś zjeść, skoro jeszcze kilka godzin miała pożyć. Na mieście spotkała koleżankę ze studiów z sześcioletnią córeczką. Kobieta przywitała się, zaczęła wypytywać, trajkotać o swoim życiu, pobiegła za córką, która skręciła w stronę widocznego z daleka placu zabaw.
- Julka poczekaj!. Nie idziemy tam!. Julka zatrzymaj się natychmiast jak do ciebie mówię. – Julka obejrzała się tylko, po czym pobiegła w obranym przez siebie wcześniej kierunku. Kobieta pobiegła za nią. Ada tylko pokręciła głową w duchu stwierdzając, że mała jest niewychowana i okropna.
Po powrocie naszykowała sobie posiłek. Była bardzo głodna. Jak nigdy. Zjadła, włączyła sobie cicho muzykę, położyła się i zasnęła. Same emocje tego dnia były wyczerpujące. Następnego dnia musiała przygotować się do pracy. Dziwnie świdrowała świadomość myśl, że jej koleżanka jest naczelną. Pewnie, że ona by sobie poradziła, byłaby lepsza, na wszystko miała pomysł. Czy dobrze zrobiła, że odrzuciła propozycję Karola? Teraz nie miała ani faceta, ani możliwości rozwinięcia skrzydeł zawodowo. Gdyby, choć to...