niedefiniowalność piękna, beztroskość chwil, wyspacerowane szczęścia
Siedzę na tarasie otoczona zewsząd ramionami młodych brzóz ubranych w białe sukienki, dostojnych sosen i świerków. Cytrynowe słońce wychyla swoją buzię zza tańczących na wietrze listków i czule łaskocze policzki. Kolorowe kwiaty muskają moje ramiona, różowe lilie zaplatają się we włosy, begonia uśmiecha się do mnie swoimi małymi czerwonymi główkami, a trzykrotka sławi się swoimi lśniącymi listkami. Aksamitem czarnej kawy zwilżam wargi i uśmiecham się do siebie, bardzo !
Dobrze mi tu i bezpiecznie. Budzę się naturalnie, bez głośnego dryn, dryn. Za oknem znana melodia ptasich rozmów i biała wata chmur. Za każdym razem, kiedy na trawie wiszą jeszcze srebrne krople rosy, cała pachnąca z naręczem kwiatów przychodzę do domu. Cieszą oczy domowników. Lubię otaczać się kwiatami, od zawsze nosiłam w sobie potrzebę upiększania świata. Moja dusza okolona, tymi których kocham pięknieje. Zegary odmierzają czas na spokój i błogość chwil, wydłużających się do potęgi. Zbieram te chwile do koszyczków jutra. Borówkowy aksamitnie delikatny mus przytula się do miękkiego biszkoptowego ciasta, cukinia wykapana w aromacie ziół, smak fikuśnych i nie do powielenia babcinych zup, miseczka bitej śmietany, słodkość lodów od Argasińskich, łagodność śmietankowo – koperkowego sosu, całe spektrum niesamowitych smaków i zapachów przykleja się do mojego wnętrza. Przykleja się mocno klejem szczęścia.
Urokliwa, moja już na amen Szczawnica przyjmuje mnie rokrocznie w swoje ramiona. Mój piękny zakątek umiejscowiony pomiędzy łańcuchem Pienin i Beskidem Sądeckim, zakorzeniony w szufladkach serca mocno. Wjeżdżając na Palenicę, wypuszczałam w stronę nieba małe koronkowe latawce marzeń, falujące na wietrze niczym rajskie ptaki.
Na szlaku Trzy Korony, Sokola Perć, Sokolica, Szafranówka i Wysokie Skałki wydeptałam wszystkie smutki. To szczególny czas. Rozbierasz się ze wszystkich obaw i lęków i stajesz na samym szczycie całkiem naga, bez tego wszystkiego w co ubiera się każdego dnia człowiek. Zanurzając stopy i dłonie w Dunajcu czułam się, jakbym zawierzała mu głęboko skrywane myśli. Spacerowałam łodzią myśli po jeziorze Czorsztyńskim. Zamek w Niedzicy kusił Nas swoją tejemniczością, historią i skrywanymi historiami. Bliski mojemu sercu góralski folklor jest tu żywy i tak dobitnie wyrazisty w przylegającej do mnie pienińskiej gwarze, strojach ludowych noszonych przez flisaków, dorożkarzy i rodowitych szczawniczan. W niedalekich Jaworkach pod osłoną wieczoru i nocy znaleźć mogą swoją przystań wszystkie muzykalne dusze. „ Muzyczna Owczarnia” czaruje niepowtarzalną muzyką, orkiestrą i brzmieniem który przenika przez każdy, najmniejszy fragment ciała. Górale to niesamowici ludzie o ogromnych sercach i otwartych szeroko ramionach. Wychowałam się wśród nich i jestem już tamtejsza.
Moje sny pod nowosądeckim niebem, wyszywały się pięknymi nićmi w śliczny haft marzeń i pragnień. Kołdrą letnich wzruszeń zakrywałam myśli złe i strach. Wszystko nabrało innego znaczenia. Wróciłam po wspomnienia.
W Krakowie wszystko jest przeszłością, to po niej się chodzi, jej dotyka, nią oddycha i na niej siada. Wróciłam. Po ten mały fragment jakiego mi brakowało, jakim była przeszłość o której chciałam zapomnieć, tak usilnie, tak dobitnie. Teraz stanęłam z nią twarzą w twarz. Magia wróciła na nowo. Jej moc przysiadła na moim nagim ramieniu i została aż do dziś. Na dobre została. Te wspomnienia zostawione na krakowskich ulicach już nie bolą. Są stałym, istotnym komponentem mnie. Bez nich byłabym nieposkładana.