Nie wiem czy będę za twarda na chandrę.
Nie zawsze udawało się dzieciom porozumienie bez żali, bez stosowania uników, bez zawiłych tłumaczeń dlaczego: nie, albo z jakiego powodu uważają, że brat lub siostra są bardziej zobowiązani.
Gdy komuś rodzina powiększała się o seniorów, to "małe, ciasne, ale własne kąty" w blokowisku już nie gwarantowały spokojnego życia i dożywania. Miasto najczęściej nie służyło ani babciom, ani dziadkom oderwanym od wsi, od pól, sadów, sąsiadów, i od ich własnych ławeczek przed ich własnymi domami. Zamiast rodziny wielopokoleniowej miało miejsce osobliwe "scalanie" rodziny po latach zamieszkiwania osobno. Rodzice, dzieci oraz wnuki kochający się w czas wakacji i świąt, po zamieszkaniu razem od nowa uczyli się wyrozumiałości i tolerancji. Udanie lub bez szans na powodzenie. Drobiazgi bywały powodem burz, narzekania szarpały nerwy, a wypracowanie spokoju stawało się aktualnym zajęciem chyba dla wszystkich domowników, których dotyczyła nowa sytuacja. Ale tym ludziom nie groziła taka samotność, do jakiej zdążało pokolenie moich rodziców.
Wkroczenie w podeszły wiek ludzi, których młodość przypadła na pierwsze powojenne dziesięciolecie otworzyło drogę do otwartych dialogów o umieszczaniu starszych osób w domach opieki. Potomkowie tych seniorów za dziecka byli świadkami dysput o starości dziadków. O ile rodzina zgodnie i ze szczerego serca zajmowała się starszymi, spokojnym dożywaniem w dobrej, rodzinnej atmosferze, to najmłodsi mieli jasną wykładnię, dobry przykład, zdobywali bardzo potrzebne doświadczenie. Jeśli jednak w rodzinach dochodziło do sporów, wówczas potomkowie w swoim czasie byli obserwatorami wszystkich uników, które stosowali ich rodzice, lub ciotki czy wujowie. Zręczne wymiganie się od opieki nad starzejącymi się rodzicami nie musi, ale może, i najczęściej skutkuje w przyszłości jeszcze sprytniejszymi wymówkami, bardzo wiarygodnymi, nie do podważenia. Nader często szalę na "nie" przechylają takie argumenty, jak niemożności związane z pracą i karierą, z przełomowymi momentami w życiu. Równie nagminnie jako powody podawane są trudności finansowe, brak osobnego pokoiku dla rodzica, brak czasu oraz stała nieobecność w miejscu zamieszkania, które sprawiają, że dziecko nie jest w stanie zapewnić dostatecznej opieki seniorowi. Zdarzają się oświadczenia o ustaniu więzi, o zerwaniu kontaktów tak dawno, że ich przywracanie dorosłe dziecko uważa za bezsensowne. Albo cyniczne oświadczenia o braku miłości do rodzica, czy nawet żywieniu słusznej niechęci. Coś, co było nie do wyobrażenia pół wieku temu, za życia mojej prababki, obecnie rozpatruje się jako wystarczający powód relanie zwalniający dorosłe dzieci ze świadczenia opieki nad ich starymi rodzicami.
Czy radzimy sobie z myślami o własnej starości? Czego spodziewamy się dla siebie jako seniorzy? Jak bardzo nasz siwiejący świat zazębia się z zagonionym światem naszych dzieci, jak bardzo rozmija? Zachęcam do obejrzenia dramatu pt."Miłość", filmu Michaela Hanekego nagrodzonego Złotą Palmą na festiwalu w Cannes.
"Spieszyć się nie należy
i ze wszystkiego otrząsnąć się jak pies, jak pies
całkiem spokojnie wypiję trzecią kawę..."
/Jacek Cygan i Jerzy Filar: "Za szybą"/
Nie zaręczę, że będę za twarda na chandrę.
Zielona Góra 2013-05-11