Motel Na Granicy
znów się położył. Wszystko odeszło w zapomnienie, a on usnął.
Monika podniosła się z podłogi. Jej białe spodnie były teraz umazane jakąś śmierdzącą mazią pokrywającą całą podłogę. Zobaczyła przed sobą otwarte drzwi, jednak za nimi znajdował się całkowicie inny pokój. Nie było już śladu po pięknej farbie, zamiast niej były niewyraźne napisy i pęknięcia w ścianie. Meble leżały połamane na środku pokoju, obok kilka desek z nich płonęło w ognisku. Stało jedynie łóżko, baldachim zapewne posłużył za podpałkę, resztki płótna jeszcze nie zdążyły całkowicie spłonąć. Materac był dziurawy i brudny. Była w nim sama, nie było jej narzeczonego, nawet śladu, że kiedykolwiek tu był. Czuła się jak Alicja w Krainie Czarów, tyle, że na dobre czary to wszystko nie wyglądało. Jedyną nienaruszoną rzeczą było lustro. Odbicie pokazywało pokój, jaki zastała po wejściu do niego, widziała również Daniela, który właśnie wszedł z kopertą w ręku.
- DANIEL! DANIEL! – Krzyczała w kierunku obrazu w zwierciadle. Jednak chłopak się nie odwrócił. Usiadł na łóżku czytając wiadomość, którą przyniósł, po czym odłożył kartkę i położył się spać – DANIEL! DANIEL!
- I tak cię nie usłyszy, nikt ci już nie pomoże, przekroczyłaś granicę. – Usłyszała za sobą głos, był on przerażający. Kiedy słowa padały za nią, zdawały jej się szeptem, jednak długo rozbrzmiewały echem w jej głowie. Nie czuła niczyjej obecności, kroków, ani zapachu, nic. Myślała, że to ściany do niej mówią. Odwróciła się, ale ujrzała zamykające się drzwi. Napis na ścianie nad nimi stał się wyraźny, przedstawiał słowa, które właśnie usłyszała: NIKT CI JUŻ NIE POMOŻE, PRZEKROCZYŁAŚ GRANICĘ. Wolno ruszyła w kierunku drzwi. Obrazy na ścianach przedstawiały teraz płonący motel, w którym się zatrzymali. Uważnie stawiała każdy krok, gdy stopa dotykała podłogi czuła jak delikatnie się w niej zapada. Starała się nie zatrzymywać, żeby nie zapaść się w nią. Dotarła do drzwi i je otworzyła.
Daniel usiadł na łóżku jeszcze śpiąc. Zanim dobrze otworzył oczy ujrzał Monikę między obdartymi ścianami otwierającą drzwi. Aż podskoczył na ten widok. Zerwał się na równe nogi i podbiegł do drzwi, jednak nie było jej nigdzie, pokój znowu wyglądał normalnie. Mocno pociągnął za klamkę i wyjrzał na korytarz. Nie było na nim żywego duch. Jednak był pewien, że ona tu jest, czuł jej obecność. Przeszedł kilka kroków i stanął plecami do okna. Starał się dokładnie wsłuchiwać w ciszę panującą na korytarzu. Mrużył oczy starając się dokładniej widzieć w półmroku. Ze skupienia wyrwał go głośny grzmot. Odskoczył od okna odwracając się, na zewnątrz niebo przecinały błyskawice oślepiając go. Cały korytarz dopiero zanurzony w ciszy brzmiał teraz systematycznymi uderzeniami gradu o dach. Daniel wrócił pod okno i patrzył jak ogromne kule lodu rozbijają jego samochód.
Monika wyszła na korytarz, tu również wszystko było zrujnowane. Drogę oświetlały jej ogniska rozmieszczone co kilka metrów. Wszystko skąpane było w ciszy. Rozejrzała się wokoło w poszukiwaniu postaci, która do niej szeptała, lecz nigdzie jej nie było. Usłyszała za sobą trzask, odwróciła się, drzwi od jej pokoju same się zatrzasnęły, nie próbowała walczyć z nimi. Nawet nie chciała ich otwierać. Ruszyła wolno przed siebie mijając ogniska. Płonęły w nich zdjęcia, podniosła jedno gasząc je w powietrzu kilkoma machnięciami. Widziała na nim siebie skrępowaną i przywiązaną do łóżka, mrugnęła oczami, a na zdjęciu pojawiła się czyjaś ręka. Widziała tylko trzy palce zakrywające jej twarz, pozostałe dwa znajdowały się w jej oczach. Poczuła potworny ból głowy, padła na podłogę obok ogniska i zaczęła się tarzać. Zdawało jej się, że obraz ożył. Czuła jak coś świdruje jej głowę i przebija się do mózgu. Rękoma zasłoniła oczy, zdjęcie wypadło z jej dłoni i wylądowało w ognisku. Leżała na podłodze płacząc, krzycząc i wijąc się z bólu. Razem ze znikającym zdjęciem pośród płomieni ból słabł, aż całkowicie ustąpi