Mój ch³opak nie jest gejem
ch kolanach.
– Bo ty nic nie rozumiesz.– Jêcza³ Bryan.
– To ju¿ ustalili¶my.– Kyle bardzo chcia³ zrozumieæ, bardzo. Nawet, je¶li siê obawia³ tego jak cholera.
– Nie ma sposobu na to ¿eby ci to wyt³umaczyæ. A przynajmniej nie taki, który potrafi³by¶ poj±æ.– Wymamrota³ ¿a³o¶nie Bryan, wskaza³ palcem na ty³ swojej g³owy – Nie przestawaj robiæ tej rzeczy palcami w moich w³osach, proszê.
– Wiesz, generalnie to muszê zaprotestowaæ, wiesz. Nie pok³adasz we mnie zbyt wiele wiary jak widzê.– Kyle stara³ siê stwierdziæ tak stanowczo jak tylko móg³ w danej sytuacji.– Ale te¿ muszê przyznaæ, ¿e zaczynasz mnie na serio przera¿aæ.
– Och i to pewnie te¿ moja wina? – Bryan znów na niego naskoczy³.– To moja wina, ¿e nie mo¿esz zrozumieæ. ¯e masz fantastyczny dotyk i jeszcze pewnie to, ¿e tak cudownie pachniesz to te¿ moja wina!
Kyle nie czeka³ na kolejny wybuch z³o¶ci lub alternatywnie p³aczu, chwyci³ Bryana za kark i przytuli³, wciskaj±c jego twarz w swoj± szyjê. Najwyra¼niej to nie by³ jeszcze odpowiedni moment na rozs±dn± rozmowê.
– Czy ty zdajesz sobie sprawê z tego, ¿e to absolutne szaleñstwo? – Bryan pytaj±c, zacz±³ g³adziæ go po plecach …uspokajaj±co? – To znaczy nie jak szaleñstwo–szaleñstwo. Tylko porostu …
– Wariactwo? – Zasugerowa³ delikatnie Kyle, jednocze¶nie staraj±c siê jako¶ po³apaæ w tym, co siê na oko³o niego aktualnie dzia³o. Bryan szlocha³ znów cicho, ale do¶æ intensywnie. Jego ramiona dr¿a³y, temperatura jego cia³a znów zaczê³a wzrastaæ. Na dodatek zacz±³ bujaæ siê lekko w ty³ i w przód i jego po¶ladki zaczê³y ocieraæ siê o bardzo delikatn± czê¶æ cia³a Kyla. Kyle a¿ obawia³ siê co¶ nadmieniæ na ten temat. Nie by³ mentalnie nastawiony na konsekwencje, a przynajmniej nie jeszcze w tym momencie. Ale by³ facetem, a tarcie to tarcie. Jego cz³onek zdawa³ siê nie widzieæ ró¿nicy.
– To wszystko takie g³upie, g³upie, g³upie. A najgorzej, ¿e wiem, ¿e to czysty idiotyzm. Wygl±da jednak na to, ¿e nic to nie zmienia. Nie mogê przestaæ. Jakbym nie do¶æ mia³ innych problemów. Dlaczego to mi siê ci±gle przytrafia? – Kyle tylko znów go pog³aska³ po plecach. Na tym etapie nie ufa³ w³asnemu g³osowi. Zw³aszcza, ¿e mia³ ciê¿ki czas ze skoncentrowaniem siê na jego s³owach. Podniecanie siê w tym momencie by³o na serio kiepskim pomys³em. A jeszcze bior±c pod uwagê stan Bryana, có¿ …móg³by nie zrozumieæ. On sam nie bardzo rozumia³. Ale co tu mówiæ, mia³ w tej chwili rêce pe³ne …Bryana. Móg³ martwiæ siê tym, ¿e sam zwariowa³, trochê pó¼niej.
– Dlaczego mi nie powiesz, o co chodzi? – Zasugerowa³ wolno, czas by³o ruszyæ gdzie¶ z tego punktu. Bryan tylko pokrêci³ g³ow±, nie.
– Ale to ma co¶ wspólnego ze mn±? – Sondowa³ dalej. Dawa³o mu to zajêcie pozwalaj±ce oderwaæ siê od nieodgadnionej potrzeby, która nagle zaczê³a mu gwa³townie doskwieraæ. A mianowicie, chwyciæ szczup³e biodra Bryana i przyci±gn±æ je nawet bli¿ej swojego krocza. A potem pozwoliæ mu siê nadal bujaæ – Aaaa, …o czym to ja? Ach czy to ma co¶ wspólnego zemn±?
– Mnnmymnnbmymnnyy…– Bryan wymamrota³ w jego szyjê.
– Hej, hej. ¯eby mówiæ potrzebujesz wiêcej tlenu, wiêc proszê oderwij usta od mojej szyi, kiedy mówisz, ok?
– Nie chce ci mówiæ. Nie mogê ci po
Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora