Mój chłopak jest gejem" 3 część serii (+18)
, stanowczym ruchem.
Matt zdrętwiał, zachłystując się powietrzem. Niedowierzanie i szok sparaliżowało go. Jego mózg jedyne na czym mógł się skoncentrować to gorący język i słodycz wypełniającą jego usta. Don całował go głęboko i mocno właściwie nie dając szans na reakcje. Całym ciałem przypierał go do twardego drewna i Matt mógł myśleć tylko o tym, ile siły w wielkich dłoniach posiadał zniewalający go mężczyzna. Zapach znów wypełniał jego zmysły, a niepowtarzalny smak już na zawsze utożsamiany przez Matta z Donatello, wywoływał u niego ślinotok. Jego usta uległy rozchylając się coraz bardziej, a język żył własnym życiem, odpowiadając na uwodzicielski taniec. Miał ochotę jednocześnie przyciągnąć Dona do siebie jeszcze bardziej i odepchnąć. Nie zrobił nic, pozwalając się całować do utraty tchu i równowagi. Śliski, giętki organ wypełniał nie tylko jego usta, ale i umysł. Każde muśnięcie, każda pieszczota przyprawiała go o zawrót głowy. Nie mógł ani myśleć, ani zaprotestować. Nie mógł nawet sobie przypomnieć dlaczego miałby się opierać. Całe jego ciało wibrowało od nagromadzonych emocji.
Wielki wzwód wbity w jego brzuch oderwał w końcu jego myśli od maltretujących jego usta miękkich, ale nieustępliwych warg. Ze stłumionym w gardle jękiem naparł na twardą muskularną pierś. Podobny dźwięk zawibrował pod jego palcami. Don jeszcze mocniej przycisnął do niego usta i wypchnął biodra wbijając swojego twardego penisa w jego własne pobudzone ciało. Przytulił go z całych sił, unieruchamiając na ułamek sekundy i pogłębiając pocałunek.
Równie szybko i niespodziewanie wypuścił chwiejącego się Matta z uchwytu, i odsunął się od niego. Jego zielone oczy pałały w świetle księżyca, a opuchnięte usta lśniły.
– Teraz możemy się przyjaźnić… – wyszeptał ochrypłym z pożądania głosem. Odwrócił się na pięcie i biegiem rzucił się w stronę brzegu. Parę sekund później zniknął między drzewami, równie niespodziewanie jak się pojawił.
Matt zjechał po futrynie siadając na podłodze. Drżące nogi nie były w stanie go utrzymać. Był rozpalony, napalony i wściekły.
I chciało mu się płakać.
3
– Mathew Tomson, słucham? – rzucił już rutynowo w słuchawkę telefonu stojącego na jego biurku.
Sterty prospektów, projektów i planów przesypywały się na wielkim blacie. Z trudem potrafił się skoncentrować na swojej pracy, przekładając je bez jakiegoś większego planu z miejsca na miejsce. Ustawicznie dzwoniący telefon też nie pomagał. Drugi tydzień mijał odkąd zaczął pracować, a on nadal czuł się jakby tonął. Żaden jego projekt graficzny nie wydawał mu się wystarczająco dobry, a natchnienie go opuściło.
– Hej, Matty to ja Bryan. Przepraszam, że ci przeszkadzam, ale zbliża się pora lunchu i zastanawialiśmy się z chłopakami, czy wpadłbyś do nas coś zjeść? – Matt skrzywił się słysząc lekko zaniepokojony głos brata, wyrzucającego słowa jak z karabinu maszynowego, jakby obawiał się, że nie dane mu będzie dokończyć zdanie.
Czyżby był ostatnio takim dupkiem nie do życia?
Kyla i Dona nie widywał wbrew temu co im się wydawało, kiedy podejmowali pracę w tej samej firmie. Zadeklarowana przeprowadzka zawisła bez ostatecznych ustaleń i dla Matta na „świętego Nigdy” i tak byłoby za wcześnie. Zdawał sobie jednak sprawę z tego, że nie uda mu się wiecznie unikać spotkania z bratem i jego przyjacielem. Dona również nie może unikać do końca życia, dając mu tylko jakieś głupie wyobrażenia. Musiał stawić czoła rzeczywistości i przestać się ośmieszać.
– Hej, to brzmi świetnie – odparł zbyt pogodnym tonem. Zerknął na wielki stylowy zegar na ścianie i przekalkulował swoje obowiązki. – Daj mi jeszcze dziesięć minut i będę u was. Zamawiacie coś, czy któryś z was pokus
Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora