Moc bursztynu cz-5
Babciny zegar, wybił godzinę siedemnastą i jednocześnie zadzwonił dzwonek. Małgorzata lekko się uśmiechnęła i flegmatycznym krokiem podeszła do drzwi. Kiedy je otworzyła w progu, jak się spodziewała: stał Norbert. Bez słowa wpuściła go do mieszkania, dając znak aby wszedł do pokoju. Przyniosła talerz z jajecznicą i nie patrząc na męża - zabrała się do jedzenia.
- O czym to chciałeś ze mną porozmawiać? – spytała wkładając do ust widelec.
- Poczekam aż zjesz.
- Nie musisz czekać. Bo czym prędzej skończysz rozmowę, tym lepiej dla ciebie.
- Chciałem spytać, czy macie w Chorwacji jakieś tańsze wczasy?
- Czyżbyś się tam wybierał? – spytała robiąc wielkie oczy.
- Ja nie, tylko mój pracownik.
- Więc przekaż swojemu pracownikowi, że nie udzielam żadnych informacji poza swoim biurem. Natomiast Biuro Turystyczne, jest czynne od godziny dziewiątej do siedemnastej. Spojrzała na Norberta, siedział sztywno z nogami wysuniętymi do przodu. - Jeden punkt mamy z głowy, jaki jest następny?
- Posłuchaj Małgorzato. O nic mi nie chodzi, tylko o mieszkanie. Właśnie o nim chcę porozmawiać.
- O jakim mieszkaniu? Chyba nie masz na myśli mojego mieszkania?
- O naszym wspólnym mieszkaniu, Małgorzato.
- A my mieliśmy wspólne mieszkanie? Bo jakoś sobie nie przypominam. Natomiast wiem na pewno, że było to mieszkanie moich dziadków, u których mieszkałam od urodzenia.
- Wiem, że mieszkałaś. Ale zapominasz, to mieszkanie mieści się w czynszowej kamienicy, z której możesz w każdej chwili wylecieć.