Mexica - historia alternatywna
--------------------------
Słońce stanęło w zenicie, gdy przywieziono nieuchwytnego dotąd pirata, który od dawna pustoszył wschodnie wybrzeże, rabując królewskie okręty.
W sali posłuchań król w zamyśleniu spoglądał na okazałą mozaikę, przedstawiającą mapę imperium. Oderwał od niej wzrok, gdy dwóch strażników wprowadziło pojmanego. Ten natychmiast uklęknął i opuścił głowę.
Gestem dłoni król nakazał strażnikom, by wyszli. Przez chwilę zawahali się, jakby nie byli pewni, czy dobrze odczytali intencje władcy. Sama myśl o przeciwstawieniu się jego woli napawała ich przerażeniem.
Itzcoatl zbliżył się do klęczącego mężczyzny.
- Zwą cię Cuatemoc?
- Tak, panie – odparł cicho zapytany.
Tkwił nieruchomo, ze spojrzeniem wbitym w kamienną posadzkę. Cisza przedłużała się. Ramiona Cuatemoca nieznacznie drgnęły.
Itzcoatl stanął nad mozaiką.
- Podejdź tutaj.
Zaskoczony mężczyzna uniósł głowę. Władca przypatrywał mu się uważnie, jakby chciał coś wyczytać z jego twarzy. Cuatemoc zbliżył się z wahaniem, potykając się na poranionych nogach.
- Wiesz, co to jest? – Itzcoatl wskazał mapę.
- Wiem, panie – spomiędzy pokrytych zakrzepłą krwią warg wydobywał się ledwo dosłyszalny, podobny do szeptu głos.
- To królestwo boga – rzekł król. – On decyduje o naszych losach. Także o twoim – odwrócił się, wstąpił po schodach i usiadł na tronie.
Zapadło milczenie. W ciszy słychać było jedynie szmer wody z fontanny na środku sali.
- Huitzilopochtli co dnia wyłania się za wielką wodą, by przemierzać swoje imperium – odezwał się Itzcoatl nie odrywając wzroku od mozaiki – Ty przybyłeś ze wschodu a twoje okręty są mocne i niedościgłe.
Przeniósł spojrzenie na Cuatemoca i w jego oczach dostrzegł przebłysk zrozumienia.
Od ponad dwudziestu lat Itzcoatl rządził silną ręką. Nic, co działo się w najodleglejszym nawet zakątku państwa, nie stanowiło dla niego tajemnicy. Znał potęgę strachu, który sprawiał, że wszyscy uginali się przed wolą króla. I wiedział, czego się boi stojący u stóp tronu mężczyzna. Wraz z nim ujęto dwóch jego synów. To dzięki nim król był pewien posłuszeństwa pirata.
- Wypełnisz wolę boga i popłyniesz na wschód do Dalekiej Ziemi.
Itzcoatl słyszał tę legendę, gdy był jeszcze dzieckiem. Posągi starych bogów już dawno zostały zburzone. Na gruzach ich świątyń wzniesiono nowe, ku czci Boga-Słońce, ale żeglarze nadal potajemnie składali ofiary dawnym morskim bóstwom. Krążyły budzące grozę opowieści o potworach, czyhających w głębinach, strzegących dostępu do owianego mgłą tajemnicy lądu.