MELODIA cz.4
- Jesteś kłamczuchą – odparłem, coraz lepiej sobie radząc – To wszystko bzdury!
- O turystach? Wenecji? – zapytała, po czym zaśmiała się złowieszczo – Oczywiście, że tak!
Nic mnie to nie obchodzi! To mogło się zacząć w każdym innym miejscu. Ale tu jest moja rodzina. Po co szukać dalej?
Pokręciłem przecząco głową.
- Wiem już – powiedziałem w przypływie natchnienia – Ktoś sprawił ci ból! To dlatego zadajesz go innym!
Trafiłem! Cholera, trafiłem w samo sedno! Gdyby mogła zabiłaby mnie wzrokiem.
Przez jej zniszczoną trudnym życiem twarz przebiegł grymas cierpienia.
- Nic ci do tego!!- wrzasnęła tak głośno, aż wewnątrz się skuliłem.
Zmrużyłem oczy. Co mogło ja jeszcze powstrzymać?
Skrzypce!
Trzasnęły złowrogo. Struny wydały bolesny dźwięk przy pękaniu, jedna z nich uderzyła ja w rękę. Krzyknęła i upuściła je. Złamały się na pół przy uderzeniu.
Czysta, perfekcyjna iluzja!
- Moje skrzypce! – zawołała – To twoje sztuczki! Nie są złamane! Nie mogły ot tak się złamać! TY!!
Wzięła je do ręki i potrząsnęła gniewnie. Oczywiście, ze były całe. Nie mogłem utrzymać iluzji bez końca. Gdybym miał więcej czasu i sił…