Masażysta
Marta wysiadła z samolotu zmęczona. Nie było jej tutaj ponad dwa lata.
Wprawdzie lot był krótki, ale gdzieś w tylnych rzędach przez cały czas wrzeszczało jakieś rozwydrzone dziecko. Opiekunka nie potrafiła sobie z nim zupełnie poradzić. Obok siedziała para zakochanych powracających z romantycznej podróży do stolicy miłości. Gdy na nich ukradkowo zerkała, powróciły wspomnienia… też tak leciała, ale innym samolotem, z innego miasta i z kim innym. Pamiętała ten lot z Nicei jakby to było wczoraj…
Odebrała bagaż i szybko złapała taksówkę. Musiała załatwić w stolicy kilka spraw urzędowych a czasu miała niewiele. Przede wszystkim chciała się jeszcze spotkać ze swoją niewidzianą od lat przyjaciółką.
W urzędzie obsłużono ją nadspodziewanie sprawnie.
- Super – pomyślała – mam dla siebie jeszcze sporo czasu.
Gdy usiadła w salonie u Gabrieli, znów powróciły wspomnienia… Przecież nie była tutaj kilka lat, a ostatnim razem była tu z nim…
Rozmowa o babskich ploteczkach i o tym jak dorosłe dzieci Gabi poukładały sobie życie, odsunęły dawne obrazy gdzieś w kąt. Marta opowiadała o swojej karierze, która rozwinęła się niezwykle dynamicznie i dała możliwość bycia kobietą niezależną.
- A właściwie co rozumiemy przez bycie kobietą niezależną? Co nam to daje…? – przemknęło nagle Marcie przez myśl.
Zaraz jednak ta myśl gdzieś uleciała i Marta pochwaliła się swoim nowym zakupem: wymarzonym telefonem, który ma takie możliwości i oprogramowanie, tyle aplikacji… Opowiadała jak mała dziewczynka, która dostała pod choinkę wymarzoną lalkę Barbie.
- Chcesz jeszcze kawy? – Zapytała nagle Gabi.
- Nie, dziękuję. Ale chętnie napiję się herbaty.
- Zrobię ci wyśmienitą herbatkę z owoców leśnych - uśmiechnęła się gospodyni.
- Poczekaj, pomogę ci – Marta zerwała się z kanapy i złapała ręka za plecy.
- Co się stało?
- To przez ten samolot… Miałam niewygodną podróż i trochę mnie bolą plecy.
-Poczekaj, zaraz coś zaradzimy… Gabi wyszła do korytarza gdzie stał telefon.
Rozmawiała z kimś szybko i zdecydowanie.
-… tak koniecznie dzisiaj…., … jak najszybciej… - dolatywały do Marty strzępy rozmowy.
Po kilku minutach Gabi wróciła z tryumfalnym wyrazem twarzy.
- No kochaniutka. Załatwiłam ci masażystę. Przyjaciółka chodzi do niego co tydzień i twierdzi że jest świetny. Zbieraj się. Tu masz adres.
Taksówka zawiozła ją na miejsce w kilka minut.
Weszła do recepcji i powiedziała że jest zapisana. Recepcjonistka sprawdziła nazwisko.
- Tak. Wszystko się zgadza. Zostanie pani przyjęta od razu. Gabinet numer dwa.
Asystowała jej młoda dziewczyna, która najwyraźniej była niewidoma. Jednak poruszała się po pomieszczeniu pewnie. Przeprowadziła krótki wywiad na temat obecnie przechodzonych chorób i takich tam. Wskazała szafkę i wieszak na ubranie. Sprawdziła stół i poprosiła, aby po rozebraniu położyć się na stole na plecach.
Zawsze uważała masażystów za swojego rodzaju erotomanów, którzy tylko polują na zgrabne ciałka do pomacania. Ale tutaj atmosfera sprawiała, że czuło się profesjonalizm. Trochę jej się to udzieliło.
Z głośniczków płynęła spokojna muzyka. Trochę jakby gra na harfie, ale tak niby rockowo… Gdzieś już taką muzykę słyszała… Kiedyś…
Gdy wszedł masażysta, to nawet nie zwróciła na niego uwagi. Kątem oka zauważyła, że był łysy jak kolano.
- Kojak – pomyślała żartobliwie gdy zamykała oczy.
Był rzeczywiście doskonały. Jego ruchy, lekki nacisk palców i dłoni sprawiały, że się odprężyła. Zaczął delikatnie od stóp... Ktoś, kiedyś też masował jej stopy...