Malarz 15 - Zakończenie

Autor: zielona
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Pojechali do domu rodziców Kryspina, gdzie mieszkał wraz ze swoją rodziną. Oboje rodzice byli już w domu. Była także zniecierpliwiona długą nieobecnością swego narzeczonego Dominika, mały Jaś i Kinga, która przyjechała z dziećmi w odwiedziny. Kryspin przedstawił swego towarzysza, oraz kolejno wszystkich swoich bliskich. Nikt nie zdziwił się na jego widok, nikt nie dopytywał. Gość został oporządzony przez Kryspina, posadzony przy stole obok profesora. Kryspin pomagał w kuchni i nakrywał do wspólnej kolacji, więc nie mógł mu teraz towarzyszyć, ale był jeszcze jego siostrzeniec, który na poczekaniu znajdywał masę ciekawych pytań, profesor, który chciał się podzielić swymi przeżyciami związanymi z pobytem na wózku, inne osoby, które chciały się dowiedzieć skąd gość się zna z Kryspinem. Kiedy, po wszystkim został przetransportowany do sypialni i Kryspin zaczął go przebierać do snu spojrzał na niego z nieukrywaną złością.
 - Umawialiśmy się, że zawieziesz mnie nad rzekę i ten… no…
 - Rzeka nie ucieknie, a ja napiłem się piwa przy kolacji, więc nie mogę pojechać. Nie obawiaj się. Cierpliwości. Jutro też jest dzień. Tak?
 Był kolejny dzień podczas którego zjechali rodzice Dominiki z Hiszpanii, więc Kryspin nie mógł znaleźć czasu na wycieczki z Pawłem. Wieczorem znów napili się wina, więc trzeba było wycieczkę odwlec. Paweł przez każdego traktowany był z szacunkiem jakiego nie zaznał chyba nigdy dotąd. Tak profesor, przybyły teść Kryspina, jak i inni odwiedzający dom zwracali dużą uwagę na to co jego przyjaciel na wózku ma do powiedzenia, poważnie się nad tym zastanawiali i używali bardzo konkretnych, naukowych argumentów, aby przeciwstawić się jego poglądom. Momentami czuł się niedouczony i przytłoczony tą sytuacją, ale zaraz potem podciągał się, aby pokazać rozmówcom, że nie jest matołem. Przecież też sporo wiedział, potrafił logicznie myśleć i wysnuwać własne kontrargumenty.  W związku z tym,  że Kryspin wciąż gdzieś biegał, coś załatwiał, gdzieś znikał Pawłowi sporo czasu przyszło spędzać z profesorem. Siedzieli na wózkach obok siebie i rozmawiali godzinami. To były ostatnie dni przed ślubem. Zjeżdżało coraz więcej gości. W końcu Kryspin układając Pawła do snu spytał, czy ten nie zgodziłby się odłożyć ich sprawy na czas po ślubie, kiedy wszystko się uspokoi. Paweł po krótkim namyśle zgodził się. Szybko mijały kolejne dni. Dominika na prośbę Kryspina zadbała  o właściwy, elegancki wygląd gościa. Został zaproszony do niego fryzjer, który go ostrzygł, razem pojechali do sklepu, gdzie wybrano mu garnitur i jeszcze kilka rzeczy, żeby nie odbiegał wyglądem od towarzystwa. Do pomocy w czynnościach higienicznych i spacerach Adam zaproponował wolontariuszy. Kryspin przyjął propozycję z uśmiechem. Do panów na wózkach na parę godzin dziennie zaczęli przychodzić na zmianę młodzi ludzie, aby pomagać i słuchać, uczyć się tego co panowie mieli im do powiedzenia. Był ślub, wesele, mnóstwo twarzy, głosów, zmieniających się jak na filmie obrazów. Wszystko potoczyło się bardzo szybko. Kiedy Kryspin leżał potem na łóżku ze swoją upragnioną kobietą w objęciach i całował jej włosy nie mógł uwierzyć, że to już, że to prawda. Nie rozmawiał przez kilka kolejnych dni z Pawłem o ich umowie. Wszystko toczyło się tak jakby Paweł był już członkiem rodziny, ale Kryspin pamiętał i wiedział, że musi doprowadzić to do końca. Jeszcze było ciemno, jeszcze nie zaczęło świtać, gdy obudził Pawła i zawiadomił, że jadą na wycieczkę. Pojechali na brzeg Wisły. Było zimno, wokół rozbrzmiewał donośny świergot ptaków, gwiazdy i księżyc odbijały się w pomarszczonej tafli wody. Stanęli na brzegu.
 - I co? – spytał Kryspin – Jesteś zdecydowany?
 - Tak mnie wepchniesz teraz do wody i już? – spytał Paweł – Jesteś pewien, że mnie rano nie znajdą? Nie chcę, żebyś miał przeze mnie kłopoty. Po co ci to?
 - Zupełnie mi niepotrzebne. Wiesz co? Właściwie to cię lubię. Mój ojciec lubi twoje towarzystwo, dzieciaki, które przychodzą do pomocy mogą się od ciebie sporo nauczyć i Adam mówił, że cenią rozmowy z tobą. Jak dla mnie to mógłbyś z nami zostać. Nie ma znowu z tobą aż tyle roboty, a pieniędzy nam wystarczy. Poza tym miałem sen. Miałem wypadek w Hiszpanii. Już myślałem, że skończę tak samo jak ty. Wtedy miałem sen. Dziwny taki. Śniła mi się dziewczynka, która mi ciebie pokazała i światła, które wokół ciebie krążą. Powiedziała, że to twoje dzieci i żona nie pozwoliły ci się zabić. Chcą cię ochronić, są blisko. Taki popaprany sen. Nie? Ale może coś w tym jest, a skoro tak, to może niekoniecznie tak do tej wody. Co?... Chyba, że bardzo się upierasz i twoja decyzja jest nieodwołalna.  To co robimy?
 - Co ty mi tu pieprzysz?
 - Tylko pytam, bo skoro mam zrobić to, co chcesz, żebym zrobił, to muszę wiedzieć, że jesteś tego w pełni świadomy i zdecydowany. Tak naprawdę wcale nie chcę tego robić. Chcę, żebyś z nami został.
 - Jestem dla ciebie obcym człowiekiem. Nawet mnie dobrze nie znasz.
 - Czy ja wiem? Może trochę znam… A tak poza tym. Ktoś mi kiedyś powiedział, że człowiek nie jest stworzony do tego, aby być samowystarczalny. Nasza siła i cała wartość to umiejętność wzajemnego uzupełniania się i wspierania. Potrzebuję innych, żeby żyć, inni potrzebują mnie. Nigdy nie wiadomo kiedy znów ja będę zdany na łaskę, ale razem… da się żyć. - na chwilę zaległo milczenie i tylko ptaki swymi trelami rozbijały ciszę. Woda szemrała łagodnie i cicho, a na horyzoncie zaczęła wynurzać się różowa zorza. - Mam taką propozycję. – odezwał się znowu Kryspin – Może odłóżmy tę śmierć na jakiś czas i pomieszkaj z nami jeszcze trochę, a jak staniesz się uciążliwy, albo mi się znudzisz to cię tu przywiozę. Co?
 - He, He – zaśmiał się Paweł ochryple i ironicznie – Propozycja nie do odrzucenia – Zaczął się śmiać, ale minęła chwila, gdy jego śmiech przerodził się w płacz. Płakał, z jego oczu płynęły łzy. Chciał coś powiedzieć, ale słowa blokowały się w głośni. Kryspin odszedł do samochodu. Dał swojemu towarzyszowi chwilę samotności, a potem wrócił z paczką chusteczek. Wydobył chustkę i otarł nią twarz towarzysza. Potem wydobył drugą i poprawił zabieg.
 - To na czym to skończyliśmy? – spytał – Doszliśmy już do ustalenia czynszu za twój pobyt  u mnie?
 - Bardzo zabawne – wypowiedział Paweł z dozą ironii i spojrzał na Kryspina spod brwi – Cholera jasna. Ludzie jednak istnieją. Kto by się spodziewał?

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
zielona
Użytkownik - zielona

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2019-07-21 10:48:39