Łzy Anioła

Autor: Aldonka9216
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

   Byłam człowiekiem. Byłam jednym z tych, którzy tworzą na świecie zło i zatruwają jadem nienawiści daną im przez Pana Ziemię. Odebrano mi życie za życia. Poczułam na własnej skórze czym są prawdziwe łzy. To one, tylko one są jedynym dowodem na to, że człowiek potrafi czućchoćby resztkami człowieczeństwa. Choć miałam miłość blisko, na wyciągnięcie dłoni, nie potrafiłam jej odnaleźć. Miałam tysiące marzeń lecz zabił je strach. Uniosły mnie zbyt wysoko, a upadek spowodowany zetknięciem z rzeczywistością był zbyt bolesny. Byłam człowiekiem i dostałam szansę by kochać. Nie skorzystałam z niej. Miłość to najpiękniejszy dar stworzony specjalnie dla ludzi lecz nikt go nie chce. Byłam człowiekiem, jestem z tego dumna. Nikt tak jak człowiek nie znosi mężnie każdego dnia ciężaru niepowodzeń zrzucanego przez Pana i nie radzi sobie znakomicie z deszczem cierpień z nieba ani nie walczy z tak zapartym tchem odwagi z nienawiścią, zazdrością i złem, którego sam jest współtwórcą. Ja nie dałam rady, ale walczyłam i jestem z tego dumna. Walka dobra ze złem jest bezskuteczna i bezcelowa, skazana na porażkę i zranione serce, które goi się latami i zagoić się nie może, bo będzie krwawić dopóki zło nie umrze, a to nie nastąpi nigdy. Iskierka dobra jest zbyt mała, ona gaśnie w morzu ognistej zawiści. Ratujcie ją, proszę.   

    Jestem aniołem. Jestem jednym ze sług Bożych, którzy podziwiają  Jego potęgę i ocierająniewidzialne łzy kryształowe za każdym razem gdy spojrzy w dół. Tam miliardy dusz ze zdwojoną siłą nie odwzajemniają miłości Pana. Nie mam wielkich, lśniących bielą skrzydeł ani aureoli złotej. Gdybym miała już dawno byłyby splamione krwią i zabrudzone ludzkim gniewem, bo wy, ludzie tak bardzo nienawidzicie dobra. Uważacie, że dobrego człowieka należy zniszczyć, bo kompletnie nie pasuje do tego świata, świata pogardy. Nie jestem żywa, nie jestem trupem, jestem przezroczystym duchem bez uczuć. My, anioły zawsze zazdrościliśmy wam, ludziom, że Bóg was tak bardzo umiłował, że oddał za was życie syna swego. My jesteśmy tylko nędznymi sługami, którzy muszą służyć również wam, bo jesteście tak ważni dla Pana. Dlaczego tylko nie potraficie tego docenić? Tu, w niebie jest kraina ludzkich marzeń. Tutaj jest tylko biała przestrzeń jakby skłębiona srebrzystymi chmurami w której przebywamy a czasami schodzimy na Ziemię przez złotą bramę niebios, której dzielnie strzeże Święty Piotr. Codziennie widzę jak ten staruszek z siwą, długą brodą i ogromnymi oczami pełnymi głębi przyciska do piersi wielki, metalowy klucz, który pozłaca się, to srebrzy. Ściska go mocno, przykłada z całych sił do piersi jak kochankę a wzrok jego wbity jest w dal. Wkłada całe serce w powierzone mu zadanie. Błękit jego pomarszczonych oczu jest skierowany nieruchomo w jakąś odległą przestrzeń jakby z utęsknieniem czekał aż zza srebrzystych kłębów dymu wynurzy się jakaś duszyczka i powie dumnie, że została skierowana przez Pana do raju. On wciążczeka, wierzy w ludzkość i w to, że potrafi ona odkryć w sobie miłość, ale nie tylko odkryć lecz także dzielić się nią z innymi. To jest tak naprawdę podstawa przyjęcia do krainy wiecznej szczęśliwości. Szczęściarze, którzy przejdą przez masywną bramę mieniącą się złotem stają oko w oko z własnymi marzeniami wchodząc do własnej wyobraźni. Bóg przygotował wam tak piękne miejsce o jakim wam się nigdy nie śniło, bo wierzył, tak mocno wierzył, że na nie naprawdę zasługujecie jako dzieci Boże. Tam jest tak pięknie, nie, to mało powiedziane, to ożywiona fantazja i ulepione marzenia z wszystkich ludzkich łez płynących na świecie. Każda dusza, która przekroczy bramę doznaje wewnętrznego, błogiego spokoju i często po raz pierwszy czuje się naprawdę szczęśliwa. Tam jest oślepiająca jasność i wszystko czego możecie sobie zapragnąć. Widziałam tam wielkie łany złotych zbóż które falowały niczym morze w którym każdy chciałby zatonąć. Są tam pagórki namalowane bardzo jasną zielenią, a trawa jest taka miękka, że każdy człowiek zasnąłby na niej jak dziecko. Po środku płynie rzeka. Jest taka srebrzysta jakby wrzucono do niej miliony monet i lśni perłowym blaskiem. Gdzieś w oddali widać wodospad, który szumi w harmonii z wiatrem. Płynie z niego powoli niemalże biała woda i wtedy nasuwa się stwierdzenie, że to kraina mlekiem i miodem płynąca. Wokół sądrzewa, tak różne jakby każde było wyrwane z innego miejsca na ziemi i z innej pory roku. Jedne mają wielkie, zielone liście w kształcie serc, które łagodnie falują na wietrze, inne mająbiałe jak śnieg kwiaty, które czasami zrzucają płatki co wygląda jak spadający śnieg, ale nie ten, który zasypuje ulice, nie ten który zamraża wasze dłonie i nosy, ale ten magiczny, który leci po niebie i nie przestaje. Jak człowiek szukający szczęścia. Inne drzewa mają owoce: to ogromne czerwone jak koral jabłka, które błyszczą się w blasku, to jakieś inne. Nie są te owoce jednak zakazane,Bóg wie, że człowiek naiwny jest i łatwowierny. Już nie zakazuje ich. Nie chce stracić ani jednej duszy ludzkiej. Do dziś cierpi po tym jak wygnał stąd Adama i Ewę. To przez nich dziś znosicie ból i niedostatek, ale Pan nie chciał, On musiał. Ludzie są tak niewdzięczni, a główną ich cechą jest egoizm, który wycieka obficie z oczu przy każdej okazji. Tutaj nie ma jednak trosk, problemów ani zmartwień. Tu wszystko jest takie idealne i bajkowe, ale nie materialne. Ponieważ tu prawie nikt nie ma ciała i nie może tego wszystkiego poczuć to cała kraina jest iluzją, widzimy ją, ale nie można poczuć, dotknąć, ale to nikomu nie jest do szczęścia potrzebne. Mamy siebie. Często zazdrościłam wam, ludziom tych zmysłów którymi potraficie poznawać świat. My się w to nie bawimy. Dla nas, aniołów wszystko jest wiadome i oczywiste, niestety ta ohydna rzeczywistość. Są czasem rzeczy, których nie chcemy wiedzieć, bo za bardzo ranią. Niestety nam obca jest tajemnica i kłamstwo. Żyjemy prawdą jakąkolwiek by ona nie była. Trudno nazwać to życiem, lepiej pasowałoby stwierdzenie byt lub trwanie. Nie rani nas ona. Nie potrafimy czuć. Nie dano nam tego daru, bo nie po to jesteśmy. Czuwamy nad światem by pomagać. Gdy tylko ktoś z was zwątpi, upadnie, potknie się, my przybywamy na ziemię by dodać wam skrzydeł, tych niewidzialnych skrzydeł, które są siłą, nadzieją a zarazem wiarą. Taka nasza rola, dodawać otuchy słabym ludziom. Ja wiem, że trudno wam uwierzyć w istnienie kogoś, kogo nigdy nie widzieliście, nie mieliście okazji dotknąć ani poczućJego oddechu. Ja wiem jak ciężko jest pokochać kogoś, kogo nigdy oczy wasze nie ujrzały. W tym wasze zmysły was ograniczają. Czasem zmylają, każą brać rzeczywistość taką jaką jąwidzicie. Postrzegacie wszystko bardzo powierzchownie, a po to Bóg dał serce, rozum, wyobraźnię by odkrywać każdego dnia po kawałku głębię i sens życia. Dlatego serce i rozum wiecznie toczą walkę, bo rozum widzi z zewnątrz, serce czuje dogłębnie, potrafi przenikać przez najgrubsze ściany zła. Ufajcie mu. Snując się po niebie widziałam różne rzeczy. A niebo to wielka niekończąca się przestrzeń. Nie ma początku ani końca. Nie ma tu czasu, tylko wieczność. Nie ma strachu ani łez. Jedynie na Sądzie Ostatecznym. Tam mogę zaobserwowaćnieograniczoną głupotę ludzką. W moim rozumieniu głupota nie jest niewiedzą, ale jest bezradnością wobec własnego sumienia. Odwiedzam często miejsce zwane Sądem Ostatecznym. Przewija się tam tysiące ludzkich dusz bezustannie. Dopiero przed Chrystusem zapłakani uświadamiają sobie w jaki sposób przegrali życie. Poświęcali się rzeczom przemijającym, nic nie znaczącym. Życie tak naprawdę nie jest po to by ulec wszystkim pokusom świata, ale po to by się im oprzeć. Przypomnijcie sobie Adama i Ewę, dostali piękny raj, ale nie potrafili z niego należycie korzystać, nie potrafili posłuchać woli Pana. Dlatego musieli cierpieć. Dziś jest tak samo. Z bólem obserwuję jak skruszone dusze padają na kolana z perłowymi łzami co leją się strumieniem i żałują. Żałują swego życia. Dlaczego tylko tak późno? A Chrystus ze smutkiem i mokrymi powiekami spogląda, a Jego serce rozdarte nie wie co począć, bo musi być jednocześnie sprawiedliwy i miłosierny, a to tak trudno pogodzić w sobie, ale własnymi siłami i po długiej wewnętrznej walce z samym sobie udaje mu się to i podejmuje właściwą decyzję. On stoi wysoko wśród błękitnych obłoków i bije z niego tak oślepiająca jasność, że z trudem można dostrzec Jego cierpienie. A cierpi ciągle, bo On też przegrał życie. Narodził się z celem i osiągnął go, ale co z tego kiedy nikt tego nie docenia. Umarł za was, wbijali mu gwoździe nienawiści, biczowali sznurem egoizmu, założyli cierniową koronęsamochwalstwa, wbito sztylet okrucieństwa ludzkiego, a On to znosił. Dla was. Wiedział, że walka daje mniej niż poddanie się woli Bożej. Do dziś ma na zmęczonej głowie tę wielkącierniową koronę z której wystają ogromne kolce. Jego biała szata lśni bielą bielszą niżcokolwiek. Ona tak naprawdę ma za zadanie zakrywać obolałe Jego ciało, które wciąż się goi i przez tyle lat jeszcze nie zagoiło się, bo wy je ciągle ranicie, to słowem, to myślą, to uczynkiem każdego dnia. Patrzę na Jego dłonie dy wzywa mnie do siebie podnosząc je w górę. Te dziury z których zostały wyjęte gwoździe wciąż krwawią. Czasami bardzo obficie płynie z nich błękitna krew, a jego wielkie, błękitne oczy wciąż świecą się w blasku promienistego słońca jakby zamknięte w nich było srebrzyste jezioro. Czasem płynie z nich wielkimi kroplami strumień gdy ludzkie dusze błagają o przebaczenie. On zaciska wtedy pięści choć to Go bardzo boli, zamyka powoli powieki by nikt nie widział Jego zmartwienia. Zadaje wtedy tysiące pytań: dlaczego to zrobiłeś? dlaczego tak właśnie postąpiłeś, można było inaczej... Ludzie wtedy zaplątani we własnych słabościach, zatopieni wspomnieniami grzechów sami nie wiedzą co odpowiedzieć, niektórzy pierwszy raz w życiu mieli zawiązany język w węzeł i skute myśli, bo nie przychodziła wcale żadna odpowiedź, a jeśli ktoś próbuje się bronić bezsensownymi argumentami, to Jezus wyciąga dłoń i zbiera obłoki wokół siebie. Dodaje do nich swoje łzy i krew. W ten sposób tworzy obraz, obraz czyjegoś życia. Tam widać wszystko jak na filmie, całe ludzkie, marneżycie. Byli i tacy, którzy twierdzili, że nie mają sobie nic do zarzucenia. Wtedy Jezus pokazywałwszystkich ludzi cierpiących z ich powodu, ich łzy. Pan jest jednak miłosierny i bardzo często wybacza wszystko i z miłości do ludzi prawą dłonią kieruje dusze do złotej bramy Świętego Piotra. Pewnego razu Jezus wezwał mnie do siebie: 

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
Aldonka9216
Użytkownik - Aldonka9216

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2011-06-14 21:11:18