LONDYŃSKIE CLINERKI (CZ.5)
o, że jadę dalej do pracy. Pożegnałam się z policjantami, swoja droga bardzo miłymi i poszłam tym razem do studenckiego domu, wygrzebałam kluczyki w torebce i weszłam. Dom jak zwykle pusty. Miałam taki zły dzień i zmarnowałam tyle czasu, że stwierdziłam sprzątam, nie uczę się tylko zrobię co mam zrobić, przede wszystkim wykonam to najlepiej jak może być i wychodzę. .. piękne założenie, ale jak wspomniałam poniedziałek był to pechowy. Weszłam do pierwszego pokoju na drugim piętrze i postanowiłam zetrzeć kurze, na półce, której nigdy nie dotykałam wcześniej… Po raz kolejny zaczęły się kłopoty. Strąciłam jakieś pudło, jakby po butach. Z owego kartonu na perski kudłaty dywany, który miał z trzy centymetry minimalnie włosów wysypały się chyba wszystkie możliwe narkotyki. Ekstazy, marihuana, LSD tyle zdążyłam przeczytać, reszta to strzykawki, wężyki, lufki, papierki i niestety biały proszek z foliowej torebki na której napisane było „ pięć gram” Nie byłam szczęśliwa, byłam w tym domu zaledwie parę minut a tu takie coś. Nie przeszkadzał mi fakt obecności narkotyków, to nie moje życie nie mój dom. Ale nikt mi nie uwierzy, że w jednym dniu miałam tyle pecha. Próbowała z tego kudłatego, dodam białego dywanu wyzbierać prawdopodobnie kokainę. Szło mi strasznie opornie. Właściwie nie szło mi wcale. Wyrywała po szczypcie co się dało, ale wyciągnęłam razem z włosami, które musiałam oddzielić, tak mnie więcej połowę opakowania. Zostawić tak nie mogę, moje pierwotne myślenie, poszłam do kuchni i szukałam czegoś konsystencją podobnego do mojego rozsypanego narkotyku… No znalazłam budyń waniliowy, ale tego wsypać do opakowania nie mogłam, przez zapach wanilii głownie… Znalazłam sodę. Nie wiem po co studentom soda w kuchni, ale to dosypałam jakiemuś nieszczęśnikowi do białego proszku, który prawdopodobnie miał wciągnąć czy tez zapewne zrobił. W ty momencie byłam tak w szoku,, bliska płaczu prawie. Bo co jeszcze może mi się złego przytrafić. Odkurzyła dywan, żeby pozbyć się dowodów. Zadzwoniłam do swojej szefowej drugi raz w tym okropnym dniu i łamanym głosem ze łzami tłumionymi w gardle powiedziałam pierwszą głupotę która mi przyszła do głowy. Powiedziałam, że wychodzę z tego domu gdzie jestem, bo jest tam bardzo gorąco, musze się rozebrać, a są tam ludzie i się wstydzę… Najgłupsza głupota jaka mi do Glowy przyszła. ‘’Nieprawda najnieprawdziwsza’. Nie wiem czy moja wymówka została zaakceptowana, szefowa pozwolił mi wyjść i już nigdy tam nie poszłam.