Lalki cz. III
Nie miał pojęcia, kto posiadał informacje, że jest wierzący. Zdenerwował się, gdy poinformowano go, iż za dwa kwadranse miał odwiedzić go ksiądz. W pierwszej chwili nie potrafił powstrzymać wściekłości, ale już w następnej siedział spokojnie w oczekiwaniu, patrząc w stronę okna.
Kapłan był dość wysoki i anorektycznie chudy. Jego pociągłą twarz zasłaniały ciemne włosy i krótko ostrzyżona broda.
- Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus - powiedział, spoglądając na Bruna. Usiadł ostrożnie na krześle i położył dłonie na kolanach. W jednej z nich trzymał miniaturowe wydanie Pisma Świętego.
- Jesteś Bruno?
- Tak, proszę księdza.
- Dopuściłeś się ciężkich grzechów. Chciałbyś porozmawiać teraz z Bogiem?
- Ksiądz chyba żartuje. Niemożliwym jest rozmawiać z kimś, kogo nie da się zobaczyć. Chyba, że jest się na dragach - przyuważył, kiwając głową na potwierdzenie swoich słów.
- Twoja wiara jest bardzo mała. Ważnym jest, aby umieć wierzyć, nawet, gdy nasze oczy nie potrafią dostrzec wszystkiego.
- To brednie, proszę księdza.
- Dlaczego zabijałeś, Bruno? - zapytał, patrząc na niego badawczo. - Co dało tobie odebranie życia dwóm niewinnym osobom?
- Proszę mi wierzyć, nie były takie niewinne - oznajmił z uśmiechem. Potarł się po podbródku, po czym spojrzał na swoje dłonie. Pod paznokciami zalegał ciemny brud. - To nie ja ich wybrałem, chociaż... Mój ojciec na nic lepszego nie zasługiwał. Był gnojkiem, jakich wielu.
- On cię kochał tak samo jak kocha cię Bóg, który czeka, aż powrócisz do Niego i wyznasz wszystkie swoje grzechy. Wtedy dosięgniesz zbawienia jak wszystkie Boże Dzieci.
- Nawet, jeśli zrobiłbym tak, jak ksiądz mówi, wylądowałbym w piekle, ponieważ nie dostałbym rozgrzeszenia. Jestem potworem - oświadczył z pełnym przekonaniem. Kapłan pochylił głowę, otwierając Biblię. - Niech się ksiądz nie męczy. Nie mam zamiaru wysłuchiwać żadnych głupstw. Każda książka to stek bzdur.
- To jest Pismo Święte, tu zawarte są Słowa Boga. Biblia nie jest zwykłą książką.
- Dla mnie jest.
- Wciąż mało wiesz, Bruno. Musisz się jeszcze wiele nauczyć, ale twój czas nadchodzi. Jutro staniesz przed obliczem Pana...
- Niech się ksiądz chrzani - przerwał mu.
- Bóg i tak cię kocha - powtórzył cicho.
Poranek kolejnego dnia był chłodny i deszczowy. Wyglądając przez zakratowane okno, dostrzegało się jedynie ciemne chmury.
Wstał o godzinę wcześniej, aby dopiąć wszystkiego na ostatni guzik. Przeczesał włosy, umył twarz i wypił wodę ze szklanki, która została mu przyniesiona wieczorem.