Kwiaciara
Nie mógł uwierzyć. Jego umysł wyparł się usłyszanych słów, zacisnął się w bezosobową pięść, i znieruchomiał.
Stał wówczas nieporuszony. Wreszcie przełknął ślinę, i nie patrząc na nich, powiedział cicho, do tego, który się odezwał; do posłańca: „Powtórz…”.
… W tym mieszkaniu wiele się wydarzyło. Ale informacja o śmierci matki zepchnęła go w niebyt, zatrzymała czas, i wyolbrzymiła obojętność zlewu, która na chwilę uczyniła jego duszę martwą.
Kwiaciara zaparzył w kuchni kawę, poszedł do pokoju, włączył telewizor i usiadł w fotelu.
Czy Julek odejdzie od niego?... No nie, chyba się nie obraził? Co mu ten ksiądz powiedział?
Tego się właśnie bał. Bo Julek to było skrzywdzone czymś dziecko, i bardzo chciał być zbawiony.
Co może się jeszcze wydarzyć?
Kwiaciara otworzył powieki. Dotarł do niego codzienny gwar targowiska. Z lewej strony uśmiechał się do niego Jabol, który miał mały kramik z rzeczami kupionymi od ruskich. Uniósł w jego stronę kubek z winem, i jeszcze szerzej się uśmiechnął ukazując resztki sczerniałych zębów.
-------