Krokodylki
-O matko! Zalewa gorącą zalewą i to z Papryczką Chili! - Pietruszka zadrżała wyobrażając sobie siebie na miejscu Gruntowych.
- Podobno Pan Tadeusz, tata Marianny lubi ostrą zakąskę, tak słyszałam - wtrąciła Zielona Papryka, tłumacząc się za kuzynkę Chili - i lubi taką, pomarszczoną skórę, bo lepiej się widelcem nabiera…podobno…
Na targu zapanowała zupełna cisza…, którą nagle przerwały Ogórki Szklarniowe, krzycząc głośno:
- A my chcemy mieć taką skórkę! Marianna! Tu jesteśmy! Weź nas do koszyka!
*****
- Co podać szanownej pani? - głos sprzedawcy przywrócił mnie do rzeczywistości.
- „Jeśli nie chcesz mojej zguby, „krokodylka” daj mi luby” – odpowiedziałam będąc jeszcze jedną nogą w zasłyszanej historii. Rozejrzałam się za Marianną, ale nikogo wokół mnie nie było. Już przytomnie powiedziałam:
-Poproszę tych dwa kilogramy- wskazałam palcem ogórki z jasną skórką.
„Muszę wypróbować ten przepis” - myślałam, idąc między stoiskami z wypełnionym po brzegi koszykiem. Zerknęłam na stoisko buraków, słysząc jakieś szepty, …, ale nie… miałam już dość wrażeń. Ale wy uważnie przysłuchujcie się pruszkowskim straganom, może też usłyszycie coś niezwykłego…
Ps. A w tym roku na maturze był „Pan Tadeusz” …
AleBabka AleBabka