Koszatniczka
Waldek leniwie podniósł się z obrotowego krzesła, zatrzymując jeszcze na parę sekund wzrok na ekranie, po czym w ostatniej chwili zaniósł torebkę Agacie. Zdążyła odebrać. Kiedyś Iga była dla niej ciocią, teraz nie wiadomo do końca .Tak rzadko widywały się, że nie ustaliły jaką formę należy przyjąć, czy coś w ogóle zmieniać.
- Cześć Agatko! Co słychać? – usłyszała beztroski, znajomy głos.
- A wszystko dobrze – odpowiedziała.
- Jagoda zdrowa. Właśnie wróciłam z pracy – ciągnęła dalej.
- Może umówimy się, pogadamy spokojnie? Jeśli masz ochotę to zapraszam Cię do siebie – Iga czekała na odpowiedź.
- Dobrze. Tylko kiedy?
- Ta sobota?
- Może być. Jagoda ucieszy się. To do soboty Pa – Agata nie chciała dłużej rozmawiać. Krępowała ją ta sytuacja. W sumie mogła na Igę liczyć, ale nigdy sama nie zabiegała o tę znajomość. Idze kiedyś zależało , aby utrzymać ten kontakt. Szukała ku temu okazji. Choćby wtedy, gdy Agata przeprowadzała się do swojego pierwszego mieszkania. Pomogła jej przy przeprowadzce, wioząc całą przydziałową wyprawkę z domu dziecka, zapakowaną na dachu malucha, którym wtedy jeździła do pracy. Przypisywała temu wielkie znaczenie bo zaangażowała się w ważną rzecz. Agata wykorzystała jedynie okazję darmowej przeprowadzki. Zawstydzona siedziała na miejscu pasażera, spoglądając czasami w jej kierunku z łagodnym uśmiechem. Iga żartowała z całej sytuacji, choć w gruncie rzeczy oczekiwała wyrazów wdzięczności i potwierdzenia, że ta relacja przerodzi się w przyjaźń. Szukała przyjaźni, którą sobie wymyśliła i tęskniła za nią, wierząc, że się spełni, musi się spełnić, skoro tak, o nią zabiega. Zmniejszy uczucie samotności i wypełni w niej zgorzkniały kawałek ciała, na miejscu którego powinni być ludzie. W tym były do siebie podobne. Ciągle brakowało im takich ludzi. Niby oni istnieli, ale nie spełniali ich oczekiwań. Same dla siebie też nimi nie były.
Ciepłe, letnie powietrze wpadało do sypialni, a delikatna woalowa firanka powiewała, jakby chciała wydostać się na balkon. Promienie zachodzącego słońca odbijały się na ścianie. Pachniało drewnem i słychać było cykające świerszcze. Iga leżała... (cdn)