Kolekcjoner
Dla znajomych, uchodziłem za Casanovę XXI wieku. Ja jednak wolałem nazywać się kolekcjonerem, koneserem kobiecego piękna, ekspertem w dziedzinie selekcji. Łechtał mnie podziw i respekt, jaki wzbudzałem pośród kolegów. Pławiłem się w nim. Byłem szczęśliwy. Nawet po 60-tce peleton moich dziewczynek się nie wykruszył. Umarłem na zawał w wieku 71 lat -mając na sobie rozkoszną blondynkę.
Miałem dobre życie, ale jeszcze lepszą śmierć. Zszedłem z togo padołu z uśmiechem na ustach. Nigdy się nie ustatkowałem, nie miałem żony, ani dzieci, nigdy też nie kochałem. To był mój świadomy wybór. I całkiem dobrze mi z tym.
Byłem i umarłem… będąc Kolekcjonerem.