Kochane Grodno i kochana mi³o¶æ
Chcecie na pewno wiedzieæ jak radzi sobie kawaler. Te¿ jest zajêty. Codzienne æwiczenia, pogadanki, warty i dy¿ury i do tego nowe otoczenia, a jest to czas niespokojny zw³aszcza dla wojskowych – co¶ jest w powietrzu. Wydawa³oby siê, ¿e jak opu¶ci³ Plac Batorego i uda³ siê do koszar, na ulicê Mostow± obraz dziewczyny ulotni³ siê tak szybko jak siê pojawi³. Nic bardziej mylnego.
Sny to do koñca niezbadana cze¶æ ludzkiej natury obecnie, a tym bardziej wtedy. Ta m³oda dziewczyna zaczê³a pojawiaæ siê w jego snach, budzi³ siê poruszony i chcia³ do niej biec, ale ju¿ nie pamiêta³, gdzie widzia³ t± twarz. Wiedzia³, ¿e jeszcze spotka j± na jawie – nie wiedzia³ jednak gdzie i kiedy. I nagle ol¶nienie – fotograf i zdjêcia rodzicom – to by³o jakby uderzy³ siê w czo³o – zabola³o, ale w jego g³owie niefizycznie.
A jak dziewczyna, czy te¿ go widzia³a? Czy jej artystyczna dusza mia³a na to jaki¶ wp³yw? Na pewno nie by³a zamkniêta na to, co niewyt³umaczalne i niewyja¶nione – jednak nigdy nad tym siê nie zastanawia³a i nie rozk³ada³a na czynniki pierwsze metafizyki i takich doznañ. W ka¿dym b±d¼ razie jej ¶wiat te¿ siê zmieni³ – kolory sta³y siê bardziej intensywne, a w jej twórczo¶ci pojawi³o siê wiêcej optymizmu i wiary w ¶wiat i ludzi. Czeka³a na co¶, co mia³o przyj¶æ – to mówi³y jej sny i bod¼ce, które dostawa³a na jawie, choæby od grodzieñskich kwiatów w parku miejskim.
Czasami ¿eby co¶ siê zadzia³o poza zbiegiem okoliczno¶ci, który ju¿ by³ potrzebny jest jaki¶ ruch i dzia³anie, tak, aby nie by³o zawieszenia i stagnacji. Jan wiedzia³, ¿e to on wykonaæ krok, bo inaczej jego sny nie dadz± mu spokoju. Zdjêcie odebra³, a dziewczyny nie spotka³. Gdy nie by³ na s³u¿bie zacz±³ czê¶ciej bywaæ na Placu Batorego. Niedaleko by³a Fara Witoldowa, jednocze¶nie ko¶ció³ garnizonowy, gdzie w ka¿d± niedzielê uczestniczy³ we mszy ¶wiêtej, a stamt±d by³ tylko krok do zak³adu Rubinsteina. Minê³o pó³ roku i nic. Przysz³a jesienna s³ota. Próbowa³ znale¼æ zapomnienie i ukojenie w lekturze. Widzia³, ¿e przy tym palcu mie¶ci siê tak¿e biblioteka. Widzia³ wchodz±cych i wychodz±cych. W jego jednostce te¿ by³a biblioteka jednak postanowi³ skorzystaæ z miejskiej. Mê¿czyzna w m³odo¶ci du¿o czyta³, teraz te¿ nie by³ stary jednak nie mia³ ju¿ 14 lat. Pewnego dnia wszed³ do ¶rodka niezdecydowany. Pada³ deszcz. Kto¶ za nim szybko wbieg³ i by³a to Sara – córka fotografa. Jan wiedzia³, ¿e musi co¶ zrobiæ inaczej nic siê nie stanie. Odwa¿y³ siê i zapyta³ j±, czy mo¿e poleciæ mu jak±¶ ksi±¿kê o Grodnie, o którym chce dowiedzieæ siê jak najwiêcej. Dziewczyna powiedzia³a, aby wypo¿yczy³: „Grodno” Józefa Jodkowskiego i powiedzia³a mu, ¿e musi koniecznie pój¶æ na zamek i zobaczyæ muzeum.
Tak zaczê³o siê co¶ po raz drugi. Byli nieroz³±czni, na tyle na ile to by³o mo¿liwe, ograniczenia nie zale¿a³y od nich, oboje byli bardzo zajêcie – pisa³am o tym wcze¶niej i mieli swoje marzenia, które chcieli realizowaæ i nagle nie wiadomo, kiedy te ich marzenia by³y wspólne. Sara nie by³a ortodoksyjn± ¯ydówk±, a Jan narodowym katolikiem – mo¿e, dlatego, a mo¿e wynika³o to z ich cech osobowo¶ciowych i cech charakteru religia nie by³a przedmiotem ich konfliktów i sporów – cenili to, co sob± nawzajem reprezentowali i nie narzucali sobie nawzajem.
Na ulicy genera³a Dreszera, mie¶ci³o siê kino „Helios, a obok Dworca Kolejowego kino „Maleñkie”. By³o jeszcze kino „Pan”. Nie mogê powiedzieæ, ¿e czêsto je odwiedzali, ale razem poszli na grodzieñsk± premierê Profesora Wilczura. Po seansie d³ugo dyskutowali. Oboje byli zachwyceni, ¿e s± na ¶wiecie tacy ludzie jak tytu³owy profesor.