Kobieta idealna cz.1
- Każde pragnienie. Ale nie każdą fanaberię.
Razem z moim ideałem wypiliśmy więc butelkę wina i zabrałem ją pod prysznic. Miała idealne, uniesione pośladki, bez oznak celulitu, rozstępów i żadnych innych niedoskonałości. Piersi były równe, układały się w dłoni jak bułeczki. Płaski brzuch i wąska talia. Mlecznobiała cera, gładka w dotyku skóra. Jej włosy lśniły jak w reklamach szamponów, a oczy wydzierały się na mnie niedostępną głębią. Mydliłem całe jej ciało moimi ulubionymi pomarańczowymi żelami, które drażniły moje zmysły i pobudzały fantazję. Przykleiłem się do niej od tyłu, dłońmi pieniąc żel na jej brzuchu. Stwardniał mi. Byłem gotów. Ale nie wiedziałem, czy potrafię. Wyczuła to, i chwyciła mojego ptaka ręką. Po chwili sama wsadziła go w siebie. Była ciasna, wilgotna, otulała mnie z każdej strony i czułem jej ciepło. Kiedy ją posuwałem, zawinąłem jej włosy jak lejce na dłoni. Nie zakwiczała. Nie narzekała jak inne. Nic jej nie bolało. Wyglądało na to, że jest jej dobrze. Kiedy byłem już blisko, wyślizgnęła się. Padła na kolana i wzięła penisa do ust. Był duży. Lubiłem mojego Wacka. Był gruby, duży i żylasty, a ona zajęła się nim jak profesjonalna gwiazda porno. Jak połykacz mieczy, wsadziła całego do ust. Lizała moje jajka, obrabiała ręką drąga. Poczułem, że długo tak nie wytrzymam. Wytrysnąłem. Część spermy poleciała jej do ust, część na policzki i na dekolt. Jak w filmie. Jestem szczęściarzem, pomyślałem.
Wyszorowałem ją
raz jeszcze, była chętna na więcej zabaw, ale nie dałbym już rady. Podałem jej
ręcznik, a sam zostałem pod zimnym prysznicem jeszcze chwilę. Musiałem się
zastanowić, czy to nie sen przypadkiem. Czy to nie jest jakaś farsa, jakaś może
gra innej zrozpaczonej kobiety, którą zostawiłem kiedyś. Nie ważne co to jest,
ważne, żeby korzystać, póki trwa. Viva la Vida....