Klątwa zazdrosnej czarownicy

Autor: EmnildaAmelberga
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Miesiąc później okazało się, że to niemożliwe. Zadowolona Maksyma wracała do domu ze łzami w oczach. Ściskała w garści dwa talizmany popędzając muła, aby prędzej dotrzeć do domu. A tam Rozalia roniła łzy przez własne smutki. Jej miłość się nie zjawiła. Obiecał, ale od tygodnia nie pokazał się w chatce na skraju lasu. Targana emocjami postanowiła go odszukać. I znalazła zdrajcę w lesie, w objęciach jasnowłosej piękności, której doskonała figura nigdy została naznaczona ciążą. Szał wpłynął w Rozalię nagle. Słyszała słowa swojego ukochanego jakby był gdzieś daleko stąd. Nie wiedziała co się z nią dzieje. Pobiegła do domu, weszła na strych i odszukała starą strzelbę dziadka. Odszukała palcem spust, odetchnęła głęboko i ruszyła z powrotem do lasu. Huk wystrzału był ogłuszający. Jasnowłosa piękność z płaczem uciekła w głąb lasu. Rozszalałe z zazdrości serce Rozalii mogło w końcu spokojniej bić. Dziewczyna zarzuciła strzelbę na ramię, chwyciła swojego chłopca za nogi i zaciągnęła do ogrodu. Tam, pod drzewem, wykopała głęboki dół i zepchnęła zimne zwłoki, zakopujące je następnie ziemią zmieszaną ze śniegiem. Następnie wróciła do domu i zmyła z dłoni ślady krwi i ziemi. Kiedy skończyła usiadła przy stole i czytając swoją ulubioną książkę czekała na matkę.

- Ta klątwa wykończy cały nasz ród - wysyczała Maksyma zawieszając na szyi córki talizman ochronny. - Nigdy go nie zdejmuj, a kiedy dziecko się urodzi pójdziemy do czarownicy po kolejny, dla twojej córki.

I tak też się stało. Mała Różyczka od urodzenia czuła na piersi ciężar ochronnego talizmanu. Rozalia przysięgła nigdy nie spuszczać jej z oka, aż pewnego dnia nie wpadła na pomysł, aby dziewczynkę zamknąć w klasztorze.

- To dobry pomysł - przytakiwała jej matka. - Bardzo dobry pomysł.

Kiedy zima na dobre się skończyła, Rozalia postanowiła zasadzić na grobie swojego ukochanego kwiaty. Po jakimś czasie piękne narcyzy razem z dzikimi różami rozjaśniały cały ogród.

- Wiesz Narcyzie, wybaczam ci - szeptała Rozalia raz po raz nad grobem swojej miłości. - Teraz już zawsze będziesz ze mną rozmawiał w ogrodzie. Tylko ze mną - mówiąc to uśmiechała się i składając całusa na palcach dłoni, przyciskała je do kopczyka pod starym powyginanym drzewem.

Ten rytuał powtarzała codziennie, tak jak kiedyś spacer do lasu. Po paru latach wysłała córkę do klasztoru, spokojna, że klątwa nigdy się już nie obudzi i nikogo nie zabierze. A nieświadoma przekleństwa Róża wyzionęła dusza w dniu swoich siedemdziesiątych urodzin żałując, że przez założony lata temu habit nie mogła przyznać się do miłości, jaką żywiła do pewnego chłopca, którego przyuważyła pewnego dnia, zbierając pomidory w przyklasztornym ogrodzie. Tęskniła do niego przez wiele lat, tak jak on za nią. Odeszli nieświadomi własnych uczuć, ale za to nie niepokoili dusz Rozalii i Maksymy, które spoczęły w malutkim ogródku przed starą chatką na skraju lasu.

 

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
EmnildaAmelberga
Użytkownik - EmnildaAmelberga

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2024-11-14 19:38:22