Elżbieta Walczak fragment powieści "Karmiczny dług" - finalistka konkursu Literacki Debiut Roku
Pojechaliśmy windą na dach hotelu. Basen był wielki jak kort tenisowy. Z drugiej strony było widać lotnisko na dachu, na którym lądowały prywatne helikoptery. Dziewczyny w kostiumach podawały drinki. Doszła do nas Danilewska w kostiumie w kolorowe paski. Przed chwilą wyszła z wody, bo stały jej sutki. Ociekała wodą. Domyśliłam się, że to taki zabieg marketingowy.
– Co podać? – spytała.
– Granat – nie byłam miła, ale obraz tego, co widziałam, nie napawał optymizmem.
– Hit tego domu. Podwójna porcja. – Jacek przyglądał się twarzom i oblizywał kąciki ust. Czuł niesmak. – Dla mnie piwo, dla Kasi coś mocniejszego.
– Wszystko gra? – spytała Danilewska.
– Tak – odparliśmy razem.
– I niczego nie dosypuj głupia cipo – skierowałam słowa w stronę Danilewskiej, kiedy odeszła, bo nie trawię takich lal, zwłaszcza dzisiaj. Dziewczyny, które bez zażenowania mówią, że w ramach trudności z karierą potrafią dać dupy, budzą we mnie wstręt i obrzydzenie.
Naczelna siedziała przy stoliku z Garante i z jednym ze sponsorów, przy wielkiej fontannie. Pomachała do nas. Przy naszym stoliku pojawił się czarnoskóry chłopak.
– Pani Kasia Szachrajska, prawda? – spytał.
– Tak, znamy się?
– Nie. Jestem przyjacielem Czarka Majdana. Pokazywał mi pani zdjęcia. Dlatego wiem.
– Proszę się dosiąść – zaprosił go Jacek.
– Dziękuję. Nazywam się Adam Peres. Matka Polka, ojciec Hiszpan, dlatego tak.
– Miło mi – powiedziałam bez przekonania, bo trudno było w tym miejscu wyczuć normalność.
– Dawno nie widziałem Czarka, co u niego? – spytał.
Danilewska doniosła drinki.
*
Przy stoliku naczelnej i Gerante, toczyła się rozmowa.
– Ma pan zamiar w najbliższym czasie otworzyć jeszcze jakiś dom mody? – spytała naczelna seniora.
– Nie. W najbliższym czasie otwieram fabrykę zabawek.
– Kocha pan dzieci? – Alicja zatrzymała usta na kieliszku.
– Tak. Mam wielkie serce i trzy własne samoloty. Chce pani dziś zobaczyć Madryt?
– Nie, dziękuję. Byłam w Madrycie. – Odstawiła kieliszek i uśmiechnęła się. Jedną ręką złapała za poręcz krzesła. Jej nogi zaczęły drgać. Głowę miała pełną wizji, które nakładały się na siebie. „Umarłam Kim” – usłyszała głos w głowie, który słyszała już wcześniej.
– Była pani w nocy? To niesamowity widok, zwłaszcza z dużej wysokości. Nalegam. Sprawi mi pani ogromną przyjemność. Za trzy godziny będziemy z powrotem. – Gerante patrzył w jej piękne źrenice, ale nie usłyszała, co mówi. – Pani Alicjo, dobrze się pani czuje?
– Tak. Zapraszam do Polski. Na dachu mojego wieżowca też można wylądować.
– Trzymam panią za słowo. Piękna dłoń.
Podszedł do ich stolika reporter i zrobił zdjęcie, kiedy Gerante całował naczelną w policzek.
– Cały świat dowie się o nas jutro. – Alicja spuściła głowę i mieszała słomką drinka.
– Cały świat będzie nam jutro zazdrościł – uśmiechnął się senior Gerante w stronę paparazzi.
*
– Bardzo mnie ta cała sytuacja dziwi – kontynuował rozmowę Adam przy naszym stoliku. – Czarka i Agnieszki. Ale zniknęły kilka dni temu też dwie osoby. Modelka i mój przyjaciel. Byli parą. Nikt nie wie, co się stało. Być może razem uciekli, ale to trochę niemożliwe.
– Co pan wie o Setyńskim? – spytał Jacek.
– Dobre pytanie. Co wiem? Wydaje mi się, że to niebezpieczny gościu. Czasami zachowuje się tak, jakby miał niepoukładane w główce. Ale, tak jak mówię, pracuję dla niego. Nie pytam nigdy, kim są moi pracodawcy, ale chyba powinienem zacząć. Dziwny się zrobił od czasu uprawiania buddyzmu. Twierdzi, że jak Stingowi to pomaga, to jemu też. Przegina. Można się z wami jakoś skontaktować, żeby dowiedzieć się o Czarka?