KAY-rozdział siedemnasty
ostytutka.
-I co nie ma prawa do leczenia?
-Zapłacisz za to.
-Zejdź mi z oczu.
Do pielęgniarki:
-Która sala jest wolna?
-Trójka.
Przed szpitalem zatrzymuje się samochód
-Na co czekasz?...chyba nie pękasz?
-Nie.
-Więc idź i zrób to.
Na sali:
-Musimy zatrzymać krwawienie...
-To co zrobiłas było odważne.
-Wenflon...Normalne,jesteśmy lekarzami i mamy nieść pomoc...
Zakapturzona postać wchodzi do szpitala:
-Gdzie leży postrzelony dzieciak.
-O tej porze nie ma odwiedzin.
-Dla mnie są...gdzie?
Podczas ratowania kobiety
-On ci tego nie puści płazem.
-Płyn Ringera...Jego problem,nie mój.
-A jak stracisz pracę?
-Trudno...monitoruj serce i podłącz pulsoksymetr.
W holu:
-Nie może Pan...
-Gadaj!-wyciągając broń.
-Sala numer 8
Rozlega się strzał:
-Głupia cipa
W trójce:
-Co to było?
-Mój Boze...
-Co?
-Nic...Zrób prześwietlenie brzucha i rtg głowy.
Przestraszona lekarka wybiega.
W pokoju lekarzy:
-Co u diabła?
John wyciaga broń biegnąc w stronę strzału.W holu zauważa zakrwawioną pielęgniarkę:
-Tam pobiegł.
-John!
-Zostań tu.
Samantha podbiega do siostry stwiedzając zgon.Policjant biegnie korytarzem.Mężczyzna staje przed ósemką...w domu siostry Kay kładzie córeczkę do snu:
-Przepraszam mamo...
-Za co?
-To wszystko moja wina...
-Ale co kochanie?
-To zdarzenie na dole,to przeze mnie.
-Nie prawda...ludzie już tacy są.
-I co teraz?
-Nic,wszystko będzie dobrze.
-Naprawdę?
-Tak,śpij już i niczym się nie martw.
-Nie oddasz mnie tej kobiecie?
-Nigdy w życiu.
-To dobrze.
-Zamknij oczka...pięknych snów skarbie.
Utuliwszy dziewczynkę do snu Kay opuszcza pokój:
"Kochane dziecko..."
Będąc na korytarzu słyszy rozmowę,zatrzymuje się na chwilę
-Nigdy nie może być spokoju w tej rodzinie?
-Nie moja wina.
-A czyja?
-Jej...
-Nigdy nie umiesz z nią rozmawiać jak ojciec z córką.
-Bo z nią nie da się normalnie pogadać.
-Bo nie chcesz.
-Ja?
-Tak.
-Widziałaś jak się zachowywała.
-A co miała robić skoro ją zaatakowałeś a wcześniej ta franca.
-Franca miała rację
-Wcale nie.
-Nie wiesz wszystkiego.
-Ty też nie.
Zakapturzony mężczyzna wchodzi do szpitalnej sali...podchodzi do pogrążonego w śpiączce chłopca:
-Tym razem się nie wywiniesz
Odbezpiecza broń...kładąc palec na spuście:
-Rzuć broń!
Padają strzały...