KAY-rozdział piąty
roku-noworodki zabierano przewaznie samotnym matkom rządziej małżeństwom mówiąc że zmarły w wyniku komplikacji poporodowych.Podczas gdy rodzice byli zrozpaczeni bogate bezdzietne małżeństwa cieszyły się że mają dzieci.Udział w tym brali wszyscy-począwszy od pielegniarek także Shery przez lekarzy aż po dyrektora San Bernardino.Dziecko Lockhardów było w rezydencji multimilionera Vincenta Serry mającego wpływy w policji i prokuraturze.Sędziowie bawili się u niego na bankietach.
"Żaden z nich nie podpisze nakazu przeszukania rezydencji-myślała Kay-Nie odważy postawić się będącemu ponad prawem Vincent'owi a biedna,załamana Lucy... Cholera,mam wszystko przed sobą,w ręku i nie mogę nic zrobić.Nie mogę pomóc zrozpaczonej matce,załamanej po stracie dziecka i smierci męża...Wczoraj był jego pogrzeb,Boże jak Ona biedna płakała...krzyczała leżąc na grobie ukochanego...Odzyskanie maluszka bardzo by jej pomogło.Miałaby dla kogo żyć...gdyby tylko mogła go wziąć w ramiona...przytulić...a tak na zawsze jest skazana na wieczną samotność...ból....cierpienie.Przeklęty,bezkarny Serra..."
Policjantka odłożyła szklankę....