KAY-rozdział jedenasty
ręcz przeciwnie jeśli tylko mógł pomagał...mamy go skazać za to że mu się w życiu nie najlepiej wiedzie?...czy bieda czyni winnym? mordercą?...jeśli tak to skażmy setki osób w tym mieście...tysiące w kraju...tylko co z sprawiedliwością?...z prawem do ucziciwego procesu gdzie liczy się prawda a nie pozory...nie ważne co sobie o nim myślicie...jak go postrzegacie...to prywatna sprawa każdego z Was a tu...w tym miejscu liczy się prawda...więc zgodnie z nią wydajcie wyrok...
Pomruki i krzyki na sali
Drań się wywinie!...sukinsyn będzie na wolności!...co z ciebie za człowiek?!...
Sędzina uderza młotkiem:
-Proszę o spokój...inaczej proces będzie przy zamkniętych drzwiach a panstwo poniesiecie konsekwencje za obrazę sądu...nie jesteśmy w barze.
Bojąc się kar ludzie zamilkli tłumiąc w sobie wzburzenie i targające nimi emocje...mieszające się z niepewnością jaka będzie odpowiedź prokuratorki.
Wracając na miejsce obrońca usmiecha się drwiąco spoglądając na prokuratorkę
"Zobaczymy czy zdołasz mnie pokonać...przebić moją mowę"
Obrońca z wypisaną na twarzy wygraną siada zakładając ręce za głowę.
-Czy pan mecenas jest w barze?
-Przepraszam Wysoki Sądzie to już sie nie powtórzy.
-Mam nadzieję
"Jak się nie cieszyć z wygranej...podobno jesteś dobra ale ja dzis byłem genialny."
Widząc somozadowolenie obrońcy Jenny tylko się usmiechneła.
"Usmiechasz się,niedługo będziesz płakać"
"Biedak nawet nie wie że już przegrał"
Choc na sali panowała cisza w umysłach i w sercach zebranych nie było spokoju...wręcz przeciwnie szalała burza emocji czego przejawem były szepty:
-Nie da rady...już ją załatwił...nie w sadzi go za kraty...upiecze się kolejnemu psychopacie...
Jenny podchodząc do przysięgłych patrzy na nich chłodnym wzrokiem,jest spokojna i opanowana:
Wysoki Sądzie...Szanowna Ławo Przysięgłych jak doskonale wiemy Temida jest ślepa...lecz my nie bądźmy...nie dajmy się zwieść nie winnemu wyglądądowi oskarzonego...to maska...pod którą kryje się wyrachowane zwierzę...
Carsch wstaje krzycząc:
-Załatwię cie dziwko...załatwię...
-Prosze uspokoić swego klienta.
-Ona...
-Siadaj idioto,jej dokładnie oto chodziło
-Ale wygramy?
-Nie wiem
-Jak to nie wiesz
-Popisałeś sie.
-Poniosło mnie
-Widzieliśmy...siedź i już nic nie mów.
"Doskonale,nie wiele trzeba było by cię wkurzyć"
Prokuratorka kontynuuje swoją mowę
-Ten potwór zamordował z zimną krwią...
Carsch omało nie wyskoczył z ławy powstrzymany przez swego obrońcę.Czerwony na twarzy ma dzikie wręcz mordercze spojrzenie...sędziowie przysięgli widzą jego reakcję.
"Cholera"
"Tylko tak dalej"
-...Nie miał współczucia dla bezbronnej kobiety...dziecka...nie dajmy się zwieść słową mego kolegi...to nie zwykły obywatel...nie jeden z nas... on nie jest panią...czy panem...jest zbrodniarzem...
Pokazując makabryczne zdjęcia przysięgłym prokuratorka patrzy im w oczy
-..Zwykli ludzie nie wchodzą do mieszkania...nie mordują...
Dawszy ławie zdjęcia:
Oskarżony jest porządny... w mordowaniu...pracowicie przez wiele godzin torturował młodą kobietę i jej nastoletnią córkę...o tak pomógł im dostać się na tamten świat...
Pan mecenas domaga się prawdy...widać ją na zdjęciach...na zalanych krwią ciałach...porąbanych i spalonych...mówi o biedzie...więc czemu miliony osób w tym państwie nie są mordercami?...jestem biedny zabiję tak mógłby powiedzieć co drugi z nas...mógłby gdyby był psychopatą o chorych rządzach jak oskarżony który dał upust w przerwach między torturami...
Są na świecie prawa boskie w tym najważniejsze z praw-prawo do życia...ma je każdy