Kawa i spółka
zaproszenie jej gdziekolwiek tylko i wyłącznie jej wyglądem, to wyskoczy przez okno z dziesiątego piętra i tyle ją będą widzieli. - Dziękuję, nie chcę kawy. – odparła grzecznie, choć w środku cała się gotowała. - To może herbata? - Nie, dziękuję. - To czego ty, kurna, chcesz?! - Znaleźć się od pana jak najdalej. Po tych słowach wyrwała się z jego uścisku i uciekła w stronę wyjścia. Zbiegła po schodach na chodnik, czując wyraźną ulgę po opuszczeniu murów uczelni. Westchnęła głośno, pragnąc razem z powietrzem wyrzucić z siebie całe zmęczenie i stres. Uśmiech zakwitający na jej malinowych ustach był dowodem na to, że wszystko się powiodło. W jej duszy znów zagościł najukochańszy spokój... do czasu. Wpierw jakiś przechodzień popychający ją z tyłu uświadomił jej brutalnie, że znajduje się przed uczelnią, wśród tłumu ludzi. Z winy tego oto przechodnia wpadła na kogoś. W dodatku notatki, które trzymała w rękach do tej pory, rozsypały się na chodniku. - Przepraszam! – zawołała i (co ją zaskoczyło) zrobiła to też osoba, na którą wpadła. Drgnęła leciutko na dźwięk przyjemnego dla ucha męskiego głosu, nie wiedząc zbytnio, skąd taka reakcja. Kiedy podniosła wzrok, napotkała zatroskane spojrzenie ciemnych niczym węgiel oczu. Oczu, których widokiem nie mogła nacieszyć się zbyt długo, gdyż ich właściciel szybko zniknął... schylając się po jej notatki. Ta informacja dotarła do jej umysłu z lekkim opóźnieniem, jakby dzisiejsze zdarzenia spowolniły w niej wszelkie możliwe reakcje. Rzuciła się ku rozsypanym na chodniku kartkom, choć niewiele pozostało już do zbierania. Ani się obejrzała, jak obcy czarnowłosy młodzieniec zebrał wszystkie notatki i podał jej z przepraszającym uśmiechem na ustach. Odebrała je po chwili wahania, niby przypadkiem dotykając pięknych, smukłych i zadbanych dłoni, które owe notatki podawały. - Dziękuję... – powiedziała cicho, po czym podniosła się z ziemi. On również wstał i przez czas jakiś wpatrywał się w nią uważnie, lecz nie tak natarczywie jak elegant sprzed kilku chwil, nie tak jak niebieskooki cham. Mimo tego, że miała ochotę odejść, coś uparcie trzymało ją w miejscu. - Czy miałaby pani ochotę... pójść ze mną na kawę? – młodzieniec zadał to miażdżące pytanie. W jej głowie coś zawołało przeraźliwie: „Dlaczego ja?!” Miała dziwne wrażenie, że panowie z uczelni uwzięli się tego dnia właśnie na nią, traktując jak manekina z wystawy, którego za odpowiednią opłatą można sobie przywłaszczyć. Jej pracująca na pełnych obrotach wyobraźnia podszepnęła nawet myśl o zakładzie... Chłopakowi nie pomogła dobra prezencja, dobre maniery ani też miły głos. Dziś każdy, kto ośmielił się zaprosić ją na kawę, był jej wrogiem. Chyba, że potrafił się odpowiednio wytłumaczyć. Chciała zapytać go pewnym siebie i dumnym głosem, dlaczego zaprosił akurat ją? Jednak zamiast tego z jej gardła wydobył się głosik zrozpaczonego dziecka, pytający tylko: - Dlaczego? Chłopak uniósł brwi, jakby zastanawiał się nad logicznością tego pytania. Jako że jednak był domyślny i nie lubił dokuczać załamanym dziewczętom, darował sobie wypytywanie, o co chodzi. - Bo lubię kawę. – odparł prosto, czym niesłychanie ją zaskoczył. – Ale wie pani... Picie kawy w samotności nie jest aż tak miłe jak picie jej w towarzystwie kogoś sympatycznego. A pani wydała mi się sympatyczna na pierwszy rzut oka. Ten komplement wywołał na jej twarzy rumieniec zakłopotania. Wpatrywała się przez chwilę w chłopaka o niezwykle czarnych oczach z nadzieją, że jego słowa są prawdą. Zdawała sobie sprawę z tego, że mężczyźni mają w swych szeregach wykwalifikowanych kłamców. Przywykła już do sytuacji, kiedy piękne słowa w najważniejszych chwilach zawodziły, okazując się łgarstwem. Miała jednak wrażenie, że w tym wypadku byłby to duży zawód. - Chętnie się z panem wybiorę. – odparła w końcu, ciekawa na jakiego człowieka natknęła się tym razem. W chwili obecnej pozostawał dla niej zagad