Jest-Takie-Miejsce 34
- Podoba ci się, prawda?
- Bardzo – odpowiada szczerze.
- Myślę, że to zrozumiałe. Podoba się nam wszystkim. Taki już jest. - Uśmiecham się do niej.
- Jest super – mówi i odwzajemnia uśmiech. – Tylko, że on nawet nie wie, że jest tu ktoś o imieniu Anita.
- Myślę, że wie. A jak nie wie, to się dowie.
- Ja wiem, że nie mam szans u kogoś takiego, jak on, ale chciałabym tylko z nim porozmawiać. Chociaż pięć minut. – Chcę już zmienić temat, bo wiem, że jak będziemy mówiły o Damianie, to nadal będzie smutna.
- Opowiedz mi coś o sobie. O rodzinie, znajomych, szkole, cokolwiek – proszę ją.
- Zuzia, ja jestem z domu dziecka – mówi Anita, a ja nie wiem, co odpowiedzieć. Jak mogłam zadać tak głupie pytanie??! To wszystko wyjaśnia. To tłumaczy ten jej ciągły smutek. Nie wiem, co powiedzieć, więc po prostu ją przytulam. Anita zaczyna płakać. Nie puszczam jej i czekam aż się uspokoi. W końcu i ja się rozklejam. Siedzimy objęte na podłodze i płaczemy. Ona coraz głośniej, a ja cichutko, wycierając nos, żeby swoim zachowaniem nie pogorszyć sytuacji. Bardzo mi jej szkoda. Chciałabym jej jakoś pomóc, ale nie mam pojęcia jak. Nie umiem nawet znaleźć odpowiednich słów. Nie zostawię jej samej. Muszę z nią teraz być. Siedzimy tak jeszcze kilkanaście minut. W końcu pojawia się Fibi i widząc Anitę w takim stanie prosi ją o rozmowę. Zna jej sytuacje, więc myślę, że powinna z nim pójść. Proponuje jej spacer. Oboje schodzą na dół, a ja zostaję na miejscu. Potrzebuję jeszcze chwili, żeby ochłonąć. Wycieram ręką mokre oczy, kiedy słyszę:
- Zuza, jesteś, szukam cię i szukam. Dlaczego tak siedzisz? Coś się stało? – Podnoszę się z podłogi. – Płakałaś?? – Nic nie odpowiadam, a Damian mocno mnie przytula.