Jego ojczyzna

Autor: LKZelewski
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

- Kraj bezprawia, kurwa!

 

ODSŁONA IV. Ofiary i oprawcy

 

Półtora roku wcześniej. Noc włamania do mieszkania Agaty i Huberta R.

 

Włamali się do ich mieszkania i zagrozili jego rodzinie. Właśnie ich przegonił, obronił rodzinę, powinien się cieszyć, może nawet czuć dumę, a jednak w tej chwili nic nie było pewne. W tej chwili czuł tylko ból i strach, bo nie mógł być pewien, czy obronił rodzinę.

Hubert chciał się podźwignąć z kuchennej podłogi. Co oni mi zrobili, że nie mogę się ruszyć? Musiał wstać. Co z Emilką? Co z Agą? Nie miał pojęcia. Boże! Napastnicy uciekli z mieszkania na klatkę schodową, ale żony i córki w ogóle nie słyszał. Opanował go strach. Co z nimi? Żyją? Co z nimi?!

- Aga – wyszeptał. Był przerażony. – Aga…

Żona milczała. Odpowiedział mu tylko Janusz dudniącym echem z klatki schodowej:

- Sukinsyn jeden. Patrz co mi zrobił… Dorwę tą jego kurwę i się z nią zabawię…

Kurwę?, rozjuszył się Hubert. Kurwę?! Moją Agę?!... Jeszcze nam grozisz, skurwielu?! Ból nagle przestał się liczyć. Sycząc z bólu podparł się o blat kuchenny i podniósł się z podłogi. Dłonią trafił na nóż do krojenia mięsa. Złapał go i wybiegł z mieszkania, nie zważając nawet na szkło, które miał w nodze.

Napastnicy byli już na półpiętrze. Szli powoli. Jeden podtrzymywał drugiego.

- Cholera, ile krwi. Na chuj nam był ten włam? – mamrotał Janusz. Krwawił z ran na głowie i twarzy od ciosów potłuczoną butelką. – Zabierz mnie stąd.

Hubert w żyłach miał czystą furię. Ludzkie emocje zostawił w mieszkaniu. „Dorwę tą jego kurwę i się z nią zabawię”, huczało mu w głowie. Wściekłość została zastąpiona przez ból, a litość przez agresję. Usłyszeli go, spojrzeli, skoczył w ich stronę. Zamachnął się nożem. Dźgnął Promila, który wrzasnął, zatoczył się i sturlał na piętro poniżej, ciągle wyjąc. Janusz upadł, podniósł rękę w obronnym geście i chyba chciał coś powiedzieć.

„Dorwę tą jego kurwę i się z nią zabawię”. Hubert uniósł nóż. Powiedziałeś już dosyć, skurwielu!

Promil wył nieludzko turlając się we krwi, a Janusz umierał w milczeniu.

 

ODSŁONA V. Oprawcy i ofiary

 

Teraz. Tydzień po skazaniu Huberta R. na dziesięć lat więzienia.

 

Dyżurny w stopniu aspiranta przeglądał akurat kolorowy tygodnik. Ziewnął, sięgnął po kubek z kawą i wrócił do lektury. Noc była wyjątkowo spokojna, jeśli nie liczyć patrolu, który godzinę temu przywiózł dwóch młodocianych zatrzymanych w czasie niszczenia przystanku. Aspirant znowu ziewnął i podrapał się po głowie. Był młody, energiczny i wolałby teraz robić coś ciekawszego. Nagle drzwi wejściowe huknęły, kiedy ktoś gwałtownie na nie naparł i wpadł do środka.

- Pomocy – krzyknęła kobieta w średnim wieku. – Na pomoc… – dodała ciszej i oparła się ścianę.

Dopiero teraz aspirant zorientował się, że kobieta jest potargana, ubrudzona błotem, a jej płaszcz jest podarty. Wyskoczył zza biurka i wyszedł z dyżurki na korytarz. Na jej twarzy zobaczył sińce; wargę miała rozciętą.

- Spokojnie. Co się stało? – podszedł do niej.

- Szłam… z pracy szłam… z wieczornej zmiany... – mówiła obejmując się ramionami – kiedy mnie napadł…

- Proszę usiąść – ujął ją pod ramię, oferując pomoc. Spojrzała na niego, jakby dopiero teraz go zauważyła. Oczy jej się rozszerzyły, jakby z przerażenia. Zauważył, że ślady pobicia na jej twarzy stają się coraz wyraźniejsze.

- Puść mnie! Nie dotykaj! – wyszarpnęła mu rękę. Płaszcz jej się rozchylił i wtedy aspirant otworzył szeroko oczy. Była naga od pasa w dół. Zgwałcili ją!, dotarło do niego. Na szczęście na posterunku była teraz policjantka.

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
LKZelewski
Użytkownik - LKZelewski

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2020-07-13 21:42:22