Jaki będzie świat za 50 lat? - praca konkursowa
- Musimy znaleźć ,,miejsce ciszy” – powiedział
- No tak tam będzie bezpieczna, tylko jak ją tam przetransportujemy niezauważenie? -
- Teraz nie ma czasu na myślenie, jedziemy znam jedno takie miejsce za miastem -
- Panie – wysapał spocony posłaniec
- Lorena Adlanis udała się na północną część miasta, niedługo znajdą się w obszarze ciszy, trzeba wysłać za nią pogoń inaczej nam zniknie - oznajmił
Dobrze zbudowany mężczyzna podszedł do posłańca. Był to sam założyciel Federacji Fendaler
Legnev
- Ona wie zbyt wiele, a co najgorsze może się włamać do systemu, miejmy nadzieję że jeszcze o tym nie wie. W przeciwnym razie panie Lovhels to będzie koniec Federacji -
Lorena siedziała na tyle samochodu. Razem z nią lecieli Andala, Halimo i Sam. Wiedziała ile dla niej ryzykują i wcale jej się to nie podobało. Przez jej głupi błąd wszyscy mogliby skończyć martwi. Jak mogła do czegoś takiego dopuścić! Nagle poczuła przeszywający ból w klatce
piersiowej. Zanim się zorientowała straciła przytomność.
Dziewczyna miała przed oczami niekończący się korytarz. Kiedy spróbowała się ruszyć poczuła że jej nogi są jak z kamienia. Wytężyła wzrok i po chwili ujrzała na ścianie niewielki panel sterujący. Nie wiedziała do czego może służyć, ale spróbowała go dosięgnąć. Kiedy się jej nie
udało, przyjrzała mu się jeszcze dokładniej. Zawierał on cztery przyciski w różnych kolorach i nic poza tym. Były tej samej wielkości jedynie czerwony był znacznie większy od pozostałych.
Wydawało jej się że widzi na nim jakieś napisy, więc skupiła na nim uwagę. Wtedy poczuła że jest w stanie kontrolować panel bez dotyku. Skupiła się więc na czerwonym przycisku a po chwili ten poruszył się. Nagle oślepiło ją białe światło. Wydawało jej się że widzi Fendalera Legneva we
własnej osobie. Ten poruszył się i podszedł do niej. Stała teraz oko w oko z założycielem Federacji – tym którego tak przecież się obawiała.
- Lepiej by było gdybyś tu nie była – powiedział chwytając ją za ramię
Wszystko wydawało jej się dziwnie prawdziwie, tak jak by nie śniła.
Kiedy się obudziła nie była już w samochodzie. Pomieszczenie w którym leżała wypełnione było książkami. Dziewczyna nie wierzyła w to co widzi. Przypomniała sobie dzień kiedy to po raz ostatni widziała papierową wersję poezji. Teraz nigdzie takich nie było, zostały w pełni zastąpione elektroniczną wersją. Po chwili uświadomiła sobie że udało im się, dotarli do strefy ciszy. Poczuła się odrobinę bezpieczniej. Jednak wiedziała że przez całą drogę wysłannicy wiedzieli gdzie są.
- Nareszcie się ocknęłaś – powiedziała Andala stając nad nią
Lorena podniosła się i rozejrzała dookoła.
- Muszę tam wrócić – szepnęła
Przyjaciółka spojrzała na nią ze zdziwieniem. Kiedy opowiedziała o wszystkim co ją spotkało, postanowili że ona spróbuje jeszcze raz dostać się do tego miejsca, a reszta będzie ją osłaniać na wypadek gdyby ich znaleziono.
Tym razem w pomieszczeniu było jasno. Rozejrzała się, a kiedy spróbowała się poruszyć poczuła że jest w stanie to zrobić.
- Tak to nie był sen – powiedziała sama do siebie
Zobaczyła że pośrodku leży spora skrzynia. Podeszła do niej i wyjęła jej zawartość były to głównie stare dokumenty. Zaczęła je czytać. W pewnym momencie zamarła. Trzymała w dłoni informacje na temat zakaźnego wirusa. Po opisie od razu poznała że jest to ten wirus który wywołuje epidemię na Ziemi! On był stworzony w laboratoriach Federacji i miał się rozprzestrzenić na całej planecie. Następne dokumenty coraz bardziej pokazywały Lorenie że od początku nie myliła się co do
Legneva i Federacji. Mieli na celu zniszczyć wszelkie życie ludzie na Ziemi, nie miała tylko pojęcia dlaczego. W skrzyni zobaczyła też puste kartki oraz długopisy. Zanotowała wszystko czego się dowiedziała i wsadziła kartkę do kieszeni. Zabrała również ważne dokumenty