Jak to wszystko było możliwe?
Jak to wszystko było możliwe? Czy to kiedykolwiek mogło się stać? I dlaczego to mnie się przytrafiło?
***
Ahh... wybaczcie, nie przedstawiłam się. Jestem Kate i mam 17 lat (tak mi się przynajmniej wydaje... a czemu? a to póżniej;) ). Moje włosy są czarne, a oczy niebieskie. Wyglądam całkiem inaczej niż moi rodzice. Mama jest blondynką o zielonych oczach, a tato jest piegowatym, także zielonookim rudzielcem. I do tego oboje są niscy a ja znów wysoka... Jak widać, kompletnie nie pasuję do moich rodziców. Ostatnio, wokół mnie, zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Niektóre kompletnie nieprawdopodobne. W ogóle nie powinny się one wydarzyć! Ale najdziwniejsze było to, co się zdarzyło w wakacje...
***
Pewnego razu wybrałam się z przyjaciółmi w góry pod namiot. Pojechaliśmy w czwórkę: ja, Marta, Krzysiek i Marcin. Chłopcy zabrali się za rozbicie obozu (co im szło kiepsko;p), a my miałyśmy zebrać drewno na opał. Poszłam rozejrzeć się po okolicy. Już miałam podnieść pierwszą gałązke, gdy nagle usłyszałam dziwny dzwięk. Taki jakby świst. Obróciłam się... i zobaczyła, strzałę w jednym z drzew. Pełna niepewności i strachu (każdy by się wystraszył) podeszłam do niej i dokładnie obejrzałam. Cała była zielona, tylko końcówkę miała czerwoną. W niemalże tym samym momencie, znów usłyszałam świst. Spojrzałam w stronę, skąd przyleciała ta druga strzała i zauwarzyłam, że ktoś tam stoi. W pewnym momencie, zauważyłam, że przygląda mi sie pewien ptak. Był to kruk. Zwykły (a zarazem niezwykły) kruk. Nagle usłyszałam pewien głos w mojej głowie: "Chodź za mną! - powiedział ów głos (po chwili dopiero zajarzyłam, że to głos kruka) - to elfy! No pospiesz się!" Cóż miałam robić, pobiegłam za ptakiem. On leciał coraz szybciej, a ja z ledwością mu dorównywałam (nigdy nie byłam dobra z wfu...). W naszym kierunku zaczęły lecieć strzały. Uciekałam, jak tylko mogłam. W pewnym momencie drzewa się skończyły i znalazłam się spowrotem w naszym obozie. Nigdzie nie było strzał, elfów czy kruka. Zauważyłam Martę, i zaczełam ja przepraszać ze mnie nie było tak długo... (dałabym sobie głowe uciąć, że nie było mnie conajmniej godzinę!) a ona na to... ze mnie nie było 5 min! I jak to wszystko było możliwe?
***
No i co wy na to? Dziwne, prawda? Później, jak szukałam jakiegos śladu tego wydarzenia, to nic nie znalazłam. Przyjaciele mówili, ze mi się to przyśniło. Ale ja wiem, ze to nie był sen.