jak szczypanie mrozu..
Bardzo ostre.
Słabość do nożyczek ma od dziecka. Na zdjęciach w albumie rodzinnym mała dziewczynka z krzywo obcięta grzywka wycina coś z gazety. Język wysunięty, pochłonięta tym bez reszty.
Zwykłe metalowe, niewielkie nożyczki, które tata zeszlifował tak żeby nie miały ostrych zakończeń.
Do dziś nosi w torebce co najmniej dwie pary. Jedne - bo zawsze się przydają.
Drugie do budzenia. Małe ostre z matowej stali. Leżą w kieszonce kosmetyczki z kilkoma małymi plasterkami.
Nie trzeba wiele. Malutkie nacięcie i zimny błękit zamienia się w czerwień.
Czerwień tętniąca życiem, otrzeźwiająca bólem. Przywracająca równowagę.
Jak szczypanie mrozu na policzkach, jak piekące ślady dłoni na pośladkach.