"Jak cycata nauczycielka rosyjskiego dekonspirowała tajną organizację"
- Aaaa !!! Ta zbiórka z zeszłego roku, w której nagrodą dla zwycięscy był talon na trampki ? – kontynuował Wierzba – Pamiętam. Tak bardzo chciałem zdobyć pierwsze miejsce w klasie, że do mojej paczki, by więcej ważyła schowałem mokre gazety, które wkładałem do klatki świnki morskiej jak brakło mi trocin.
- Pomyśleć, że z tej makulatury zrobili 16-kartkowe, szkolne zeszyciki - dobił konsumenta Spodek z zaciekawieniem patrząc jak ciałem Mateo targnęła konwulsja, kiedy mielił w zębach połówkę szaroniebieskiej okładki zeszytu.
- Nie daj się stary ! - dopingowałem kolegę, który po wzięciu kilku głębokich oddechów przymierzał się do rozdrabniania drugiej i ostatniej części okładki brulionu - Pomyśl o czymś przyjemnym… na przykład, że jesz ten pyszny pomarańczowy ser, który dostaliśmy w zeszłym tygodniu z „darów” od księdza.
Nie wiem czy moje słowa pomogły, ale blady jak ściana Mateusz skończył konsumpcję zeszytu. W dłoni zostały mu dwie metalowe zszywki, którymi spięty był brulion. Błagalnym wzrokiem popatrzyliśmy na Spodka. Ten niechętnie, ale odpuścił koledze konieczność konsumpcji tego elementu brulionu, chyba bardziej ze strachu, niż z litości. Zwycięzca bowiem trzymał się kurczowo za brzuch i raz po raz, pojawiał się u niego wyraźny odruch wymiotny.
Zakład został wygrany, lecz tryumfator nie był w stanie ze względów zdrowotnych wyegzekwować wyroku na przegranym.
- Ty to zrób … - wyjęczał do mnie Mateo, a ja z nieukrywaną satysfakcją przystąpiłem do wymierzenia kary nakazując ciągle niedowierzającemu Jodkowi przybranie odpowiedniej w takiej sytuacji i dogodnej dla mnie pozycji.
Nie miał wyjścia. Otrzymał umówionego kopniaka w centralną część wypiętego miejsca, w którym plecy kończą swoją szlachetną nazwę.
Przez kilka kolejnych dni tematy naszych rozmów dominował, zakład, jego przebieg, samopoczucie zwycięzcy i przegranego oraz sukces w postaci nieodwracalnego zniszczenia tajnego zeszytu kodów. Dziwiło nas tylko niezmiernie, że Mleczarnia nie próbowała na kolejnych lekcjach rosyjskiego wydobyć ode mnie lub Spodka znaczenia poszczególnych symboli nakreślonych na karteluszce i odczytać treść tajnej informacji. W czasie lekcji, patrząc jak nauczycielka tłumaczy nam jakim wspaniałym, wesołym i przyjacielskim jest nasz bratni kraj – Związek Radziecki, wyobrażałem sobie prowadzone przez nią na mnie i Spodku tortury cielesne, których jedynym celem było wyjawienie przez nas znaczenia szyfrów.