IRMA - rozdział 2
Już chciałam wbiec do niego, ponownie złapać go za dłoń ale na miejscu gdzie wcześniej siedziałam była jego matka, która drgnęła gdy tylko usłyszała jak drzwi stuknęły o ścianę.
- Przepraszam, to ja przyjdę później.
- Nie, zostań ja czekałam właśnie na ciebie. Pielęgniarka mi wspominała mi że już ktoś tu był więc domyśliłam się, że to ty. – wstała i podeszła do mnie przytulając mnie – Wiem co czujesz, to takie okropne uczucie gdy bliskiej osobie staje się coś takiego. On wiele o tobie opowiadał, za każdym razem gdy wracał od ciebie był szczęśliwy a zarazem pragnął widzieć cię dłużej, naprawdę cie kocha, miejmy nadzieje, że się obudzi.
Poklepała mnie delikatnie po ramieniu po czym zostawiła nas samych. Trudno mi było pozbierać myśli, wiedziałam to wszystko o czym wspomniała, mówił mi wiele rzeczy. Nie należał o osób zamkniętych w sobie, lubił dzielić się swoim życiem. Tak zrobił gdy się poznaliśmy. Na samym początku, czyli tak dwa lata temu, gdy sprowadził się do Szczecina i pierwszy raz zobaczyłam go na szkolnym korytarzy nie myślałam o nim tak jak teraz. Wydawał mi się normalnym chłopakiem z którym pewnie nigdy się nie poznam ale on miał inne plany. Na jednej z imprez u Laury pojawił się także on, dopiero teraz zauważyłam, że ma duszę rockmana. Nie trwało to długo aż przyszedł do mnie i dał mi kolejne piwo. Dowiedziałam się, że przeniósł się tutaj z rodzicami, bo ojciec znalazł nowa pracę. Opowiadał mi wszystko ze szczegółami jak to zaczęło się u niego picie alkoholu i palenie papierosów, pierwsze imprezy i problemy z policją. Był normalnym chłopakiem ale wydawało się, że ukrywa swoją prawdziwa twarz. Później zaczęły się miłe wiadomości, pisanie całymi dniami i czasami nocami, następnie spacery, wypady do kina czy restauracji i imprezy na których zawsze spędzaliśmy czas razem. Wszyscy twierdzili, że gdy już zaczęliśmy być razem to strasznie szybko to się stało. Uważali, że nie znaliśmy się za dobrze ale właśnie o to chodziło, chcieliśmy się poznać, być ze sobą. I tak było, gdy już przekonał się, ze może mi ufać powiedział mi prawdę. Jego obecni rodzice nie są jego biologicznymi, został podrzucony do Okienka życia, gdy trochę podrósł został przeniesiony do domu dziecka, gdzie był molestowany przez jednego z opiekunów który zabronił mu by ktokolwiek się dowiedział, bo inaczej stanie mu się krzywda. Trwało to trzy lata kiedy to Marzena jego obecna matka adoptowała go, gdyż sama nie mogła mieć dziecka. Później znalazła sobie męża który pokochał Maxa jak własne dziecko. Nie sądziłam, że może mieć bardziej popaprane życie niż ja, ale pomogłam mu długo ciążył na nim ten problem, nie powiedział na początku o tym matce, bo nie chciał by martwiła się o niego. To ja zaproponowałam mu by poszedł i porozmawiał z nią by zabrała go do psychologa. Dzięki temu starał się żyć inaczej, ale tylko wewnętrznie. Byłam jedyną osoba której to powiedział, twierdził, że nie jestem tylko jego dziewczyną ale i przyjaciółką, na koniec dodał, że pokochał mnie od pierwszej rozmowy.
To wszystko było za idealne ten nasz związek, nigdy się nie kłóciliśmy, nie byliśmy obrażeni na siebie czy smutni. Nasze relacje były za idealne aż do teraz nie mogę nic zrobić prócz czekania.
Usiałam po raz drugi tego dnia na tym samym krześle. Ciągle leżał w tej samej pozycji na pół leżącej. Położyłam dłoń na jego ramieniu i lekko go poruszyłam i nic. Nadal nie udawał, że śpi. Ciekawe jak to jest czuć się, że jest w śpiączce. Nigdy nie spotkałam osoby która ją miała i obudziła się.
- Max.. – wydusiłam z siebie – Nie wiem czy to jest prawda, że osoby będące w takim stanie jak ty czasami słyszą co się do nich mówi, chciałabym by to była prawda. Szczerze teraz jak tu jestem i patrzę na Ciebie czuję, że chciałabym cofnąć czas by nie doszło do tego. Pierwszy raz od kiedy jesteśmy razem zostawiłeś mnie naprawdę samą, nie wiedziałam, że będzie to takie okropne uczucie. Boże.. czemu ja? Czy ja jestem głupia że tak gadam, czy tylko nie mogę uwierzyć w to co się dzieje.