Inspiracja
kranie pojawiły się pierwsze zwiastuny nadchodzących premier. Wstał i wyszedł. Mijając kasę biletową uśmiechnął się do dziewczyna, ale ona, pogrążona w lekturze poradnika, nie zauważyła tego. Jesienny wiatr uderzył go, gdy wyszedł na zewnątrz. Zamaszystym krokiem skierował się w stronę domu Anny. Szedł nie zwracając uwagi na mijanych ludzi. To musi być to. Po rozmowie z nią na pewno coś napisze. Zawsze tak było. Nawet w liceum, gdy zaczynał swoją karierę, gdy nie miał pomysłu na napisanie czegoś, dzwonił do niej i nawet po krótkiej wymianie zdań pomysł pojawiał się sam. To było niesamowite, ale to właśnie Anna była dla niego inspiracją. Teraz był sam. Doszedł do okolicy, gdzie mieszkała ze swoim chłopakiem. Na podjeździe nie było samochodu, więc Piotrka nie było w domu. To dobrze. Stanął przed dębowymi drzwiami. Głęboko odetchnął i nacisnął przycisk dzwonka. Melodyjny głos rozniósł się po całym domu, a z wnętrza dało się słyszeć kroki na schodach. Jej kroki. Otworzyła drzwi ubrana tylko w jedwabny szlafrok, którego gładkość eksponowała jej piękne ciało. - Jezu, Paweł, co ty tu robisz? – rzuciła z nutą zdziwienia w głosie. - Cześć, Aniu – Przez chwile stał wpatrzony w nią, jak w bóstwo, którym bez wątpienia dla niego była. - Cześć – stała i patrzyła na niego ze zdziwieniem – Wejdź do środka, dzisiaj nie jest zbyt ciepło. Stanął w ogromnym holu, przy kominku, który Anna dopiero rozpaliła. Dom był o wiele większy, niż jego własny. Dobrze wiedział, że nigdy nie będzie go stać na tak duży; w końcu był tylko nędznym pisarzem, a nie spadkobiercą jednej z największych korporacji w mieście. Nie mógł zapewnić jej takiego poziomu życia, jakie oferował jej Piotr. To było chyba głównym powodem, dla którego się rozstali. Choć Anna nie czyniła mu wy- rzutów, że mało zarabiał to dawała mu to wyraźnie do zrozumienia. Chciała rozwinąć skrzydła jako malarka, artystka – przynajmniej tak mówiła – a ponieważ nie miała ku temu możliwości, musieli się rozstać. - Napijesz się czegoś? – zapytała. - Chętnie herbaty, jeśli masz. Zobaczył, jak odchodziła w stronę kuchni i podziwiał jej ruchy: swobodne, piękne, jakby nie szła, a płynęła w powietrzu. Jej długie, smukłe nogi, które stawiała z niesamowitą gracją. Jej krągłe i jędrne pośladki, piękna rzeźba pleców i ramiona falujące przy każdym ruchu, jej piękne blond włosy spoczywające na plecach. Bez wątpienia uwielbiał ją. Odprowadzając ja wzrokiem zatrzymał się na zdjęciu, które stało na szafce u wejścia do kuchni. Widniała na nim para całująca się o zachodzie słońca. Niestety, nie byli to on i Anna, jego miejsce zastąpił Piotr. Anna wróciła z dwiema filiżankami herbaty na spodkach. Postawiła je na stole i spostrzegła, że Paweł cały czas patrzy na zdjęcie jej i Piotra, które stanowiło ich pamiątkę z tegorocznych wakacji. - To Władysławowo – powiedziała z ciepłym uśmiechem na ustach. Paweł dalej wpatrzony był w fotografię. - Ty cholerna dziwko – wrzasnął. - Co proszę? – miała nadzieję, że się przesłyszała. - Jak mogłaś mi to zrobić. Zerwaliśmy 23 czerwca, a to zdjęcie jest z sierpnia tego roku. – Wskazał palcem na fotografię – Mówiłaś, że poznałaś go miesiąc temu, w październiku. Gówno prawda! To przez niego, prawda. - Co przez niego? - To przez niego się rozstaliśmy. To przez niego cię utraciłem. Zanim zdążyła cokolwiek mu odpowiedzieć, uderzył ją z całej siły w twarz. Anna upadła na podłogę, a na jej wardze pojawiła się krew. W jej oczach pojawiły się łzy i przerażenie. - Co ze mną było nie tak, że wybrałaś tego kretyna? Że rzuciłaś mnie dla niego? Źle cię traktowałem? – Kopnął ją z całych sił w udo. Jej twarz wykrzywił grymas bólu. – Jak mogłaś zrobić mi coś takiego? Pieprzyliście się pewnie na dole, gdy ja pracowałem – Kopniak doszedł żeber, a dziewczyna skuliła się w pozycji embrionalnej. – Pozwoliłem ci