Horror na boisku
Inspiracją była lekcja wf-u. Uwaga! Należy go czytać z przymrużeniem oka!
Szkoła numer 13 zdawała się być zupełnie zwyczajną tego typu placówką. Miała szare ściany, ponure boisko, zmęczonych nauczycieli i uczniów rozpaczliwie potrzebujących wakacji.
Pewnego dnia dyrektor zatrudnił nową nauczycielkę wychowania fizycznego. Nazywała się Helena Pomidor. Uczniowie na wieść o tym rozpoczęli dyskusje i roztrząsali, jaka będzie, z nadzieją, że miła. Tymczasem nadszedł dzień wf-u w klasie pierwszej gimnazjum, bo właśnie dziewczyny z tego rocznika miała uczyć Helena Pomidor. Trzy przyjaciółki: Kasandra, Anna i Renata nie były zachwycone, ponieważ nie lubiły sportu. Smętnie poszły na ponure boisko z brudną, starą bieżnią. Nowa nauczycielka już na nich czekała. Jej włosy były kruczoczarne. Była średniego wzrostu, lecz zdawała się górować nad wszystkimi dookoła. Już z daleka widać było, że jej oczy są czarne jak węgiel. Renata stwierdziła, że wygląda na surową i wymagającą. Anna pomyślała, że zapowiada się kolejna okropna lekcja. A Kasandra, że nowa nauczycielka jest po prostu zła, podobnie jak lekcja wf-u.
-Witam. Nazywam się Helena Pomidor. Na rozgrzewkę cztery krążenia- powiedziała, patrząc wrogo na uczennice. Spojrzenie jej czarnych jak smoła oczu dłużej zatrzymało się na twarzach trzech przyjaciółek. Dziewczyny niechętnie zaczęły biegać. Następnie grały w koszykówkę. Kasandra miała wrażenie, że męczy się jeszcze bardziej niż zwykle.
-Mogę cię prosić na słówko?- powiedziała do Kasandry nowa nauczycielka. Brzmiało to bardziej jak rozkaz niż jak pytanie.
-Tak- odparła słabo trzynastoletnia uczennica. Odeszły kawałek dalej.
-Zdaję sobie sprawę, że nie przepadasz za moim przedmiotem- stwierdziła Helena Pomidor.
-No... tak...- wyjąkała Kasandra.
-Więc nie licz na kompromisy ani na moja litość. Będę cię miała na oku. - odparła złowieszczo nauczycielka. Kasandra, idąc do szatni, wciąż czuła na sobie wzrok czarnych oczu Heleny Pomidor. Gdy skręciła za róg, puściła się biegiem. Zdawało się jej, że słyszy odległy, tryumfalny śmiech...
Następnego dnia trzy przyjaciółki umówiły się w galerii handlowej. Robiły zakupy, jadły lody, plotkowały. Po pewnym czasie rozmowa zeszła na temat Heleny Pomidor.
-Mówię wam, wf to najlepsza lekcja- powiedziała Anna.
-A pani Pomidor jest wspaniała!- odparła Renata.
-Co wy mówicie?! Nienawidziłyście tej lekcji- krzyknęła zaniepokojona Kasandra. Jej przyjaciółki zamilkły.
-Nieprawda- powiedziała po chwili Anna.
-Właśnie- dodała mechanicznie Renata. Kasandrę ogarnęło przerażenie.
-Ale ciągle narzekałyście i mówiłyście, że nie lubicie sportów- zauważyła przestraszona. Anna i Renata zignorowały to i oznajmiły, że koniecznie muszą już iść. Kasandra zaniepokojona wróciła do domu i zerknęła w plan lekcji. Następnego dnia miała mieć wf. Tak samo z następnym dniem. I jeszcze kolejnym. Przez cały czas, pięć dni w tygodniu, miała być jej znienawidzona lekcja. Poczuła panikę. Zadzwoniła do Anny, z nadzieją, że się już opamiętała.
-Anna? To ty? Też masz w planie codziennie wf?- krzyknęła, gdy tylko przyjaciółka podniosłą słuchawkę.
-Tak. To fantastycznie, nie?- odparła uradowana koleżanka. Kasandrze zbierało się na płacz. „Co tu się dzieje?"- myślała, ale nic jej nie przyszło do głowy.
Następnego dnia jak zawsze smętnie powlokła się na boisko. Pozostałe dziewczyny zdawały się być zadowolone. Nikogo, nawet dyrektora, do którego poszła ze swoim planem lekcji Kasandra, nie dziwiło, że mają wf codziennie. Ją samą ogarniało jednak coraz to większe przerażenie, kiedy zauważyła, iż Helena Pomidor, czekając, patrzy prosto na nią.
-Na rozgrzewkę pięć okrążeń- powiedziała surowo nauczycielka, nadal nie odrywając wzroku od Kasandry. Wszystkie dziewczyny oprócz niej wzniosły okrzyk radości. Ona miała ochotę się rozpłakać.
Zaczęły biegać. Dziewczyny, mimo iż przed chwilą były zadowolone, teraz wyglądały, jakby przechodziły właśnie wymyślne tortury.