Hell Woman
Budzę się z odrętwienia. Znam,
poznaje ten szum. Wzywają mnie demony. Gładko wkradając się w mrok, zwinnie
omijam ciszę. Prześlizguje, przyjmując ciemność. Staję się jej częścią. Ona
daje mi wszystko. Rozumie, uspokaja – chce być pochłonięta. To takie miłe. A
oni ciągle wzywają. A ja jestem i podążam w ich stronę.
Kroczy. Oczy czarne i przenikające.
Doskonała ciałem. Wąska smukła talia, kształtne piersi, rysy wyraźne Usta
pełne, spijające czerwień. Kasztanowe, grube, kręcone włosy. Perfekcja,
doskonałość. Ciało nęcąco niebezpieczne. Żar płynął ze spojrzenia, ruchy
gładkie, pożądliwe. Nęciła, gwałcąc. Żądała, podniecając. W mroku nocy widoczna
wyraźnie. Rozgrzana, iskry w ślepiach. Wnika w umysł, rozpala. Powietrze wokół
niej pulsuje w gorącu, skóra płonie. Jednak ona nie cierpi, ona nie może
spłonąć. Uśmiecha się tylko i woła i wzywa. A on jest już tuż tuż. Jeszcze
moment i pierwotny instynkt pożądania przejmie całkowitą kontrole. Nęcący
zapach nad miastem niesie się. Podąża za nią, skłania do uległości. Niesie się
i woła. I tylko on słyszał i czuł to tak mocno, że ból rozsadzał wnętrzności.
Niepohamowane pożądanie, rozkosz płynąca z cierpienia, zbliżenie nieuniknione.
Ujrzałem ją. Samotna w pokoju, jakby
cała w płomieniach. Wzrok mami, to pewnie ten nie-sen – do diabła z nim! Drżę
dostrzegając oczy. Zatracam się w panującym tam mroku. Cisza, nocna i żądna.
Wejść w nią głęboko, szaleńczo, dotykać, gryźć i zlizywać pot z ciała –
myślałem, czy może żądałem? Wnętrzności zawrzały, członki zapłonęły. Coś się we
mnie zmieniło – nieustannie to coś, skąd jest, dlaczego – pieprzyć to?
Stałem się. Niepohamowany w ruchach,
w instynktach. Zapragnąłem jej bardzo boleśnie.
Chcąc w najgorszy sposób. Wzrok miałem dziki, pożądliwy. Jej spojrzenie omiotło
mnie. Pochłonęło. Nie było sensu tego przedłużać. Poruszyłem się – za szybko.
Dotknąłem – znów za szybko, jak nie ja. Złapałem, przycisnąłem mocno. Paznokcie
pod moją skórę. Krew płynie po plecach, pali rozgorączkowane ciało. Jednym
ruchem zrzucamy ubrania drąc jej na strzępy. Całuje ona - usta, kark.
Odwzajemniałem ze wzmożoną siłą. Wskakuje na biodra - „nice”. Podniecenie
przekracza granice. Rzucam ją na łóżko, siebie na nią i wchodzę. Jestem. Jęczy,
mruczy, – ale to działa. Dysze. Ona gryzie, drapie, rozpala się. Ruchy bioder
mocne, szybkie. Jak we śnie, uprawialiśmy sex. Nie - lepiej, my się rżnęliśmy.
Ręce splecione, usta na piersiach. Perfekcja. Sączę ciało, prześlizguję się.
Zatracony jestem. W umyśle tylko obrazy, niespójne i nie do końca moje. Gubię
resztki siebie. A ona gładka w swej szybkości, cisnąca mnie do piersi,
pieszcząca. Jej jęk to obłęd. Opętany jestem!!!