Hell Woman

Autor: gustawek
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

   Pieprzyłem ją, jednocześnie delikatnie i dziko. Dominowałem czując, że nie chce kończyć. Siła popędu, prowadzącego na granice skrajności. Uda jej - gorące i spocone - ummm. Wdzieram się w nią ustami. Skowyczy z rozkoszy. Ciało maszyny, poruszające się w obliczony, wykalkulowany sposób. Obserwowałem, pieściłem. Byłem na innym poziomie świadomości.  Znów dopadamy się. Ponownie ta oszałamiająca bliskość. Moje palce w kosmykach kręconych włosów. Patrzymy w oczo-ślepia żądając siebie. Pocałunki z otwartymi oczami – czy to nie kłamstwo?. Krew na wargach i znów powiew ognia.  Iskry sypią się, a my toniemy...

 

   Rytmicznie. Za gorąco! Nie mogę złapać oddechu! Leże na plecach, a ona wije się w spazmach na mych biodrach. Tempo wzrasta - za szybko, za wolno!!! Czas stracił płynność. Chce się zatrzymać - wróciłem. Patrzę w ślepia i tylko strach. Przytłacza – tak mocno. Pustka i wulgarność. Szał i zamęt. Jakby była samym żarem, powierzchownością. Uśmiech szyderczy, drwi. Drwi z mojego chłodu, który gdzieś się zawieruszył. Podnosi moją głowę i całuje. Czy się żegna? Panika połączona z bólem. Przepadam pochłonięty, wyssany. Krew uchodzi z ciała. Płuca przykurczone. Serce zwalnia. Krzyk zamiera w gardle. A ona płonie, mocniej i mocniej. Ogień łechcze skórę. Prześlizguję się, smakuję. A ona wzrasta w szale. Zabiera ze mnie namiętność. Kradnie wspomnienia, emocje i myśli. Zapadając w mrok krzyczę gdzieś w pustce umysłu - zanikam. Żar dotyku oszałamia, spala resztki świadomości. Ból nie do wytrzymania. Śmierć w gorączce. I gdy jestem przy końcu, nie ma już nic. Ostatni moment zrozumienia. Krzyk w mroku, jest tylko wyciem w czeluść. Teraz jest tylko ogień...

 

   Powstaje płonąca jaskrawym światłem. Podkreślającym perfekcyjne ciało. Napełniona – prawie spuchnięta. Jej nagość karmi skwapliwie ogień. Spogląda w mrok nocy. Gładko zmierzając ku niej - zatapia się, gasnąc powoli, z drapieżnym wyrazem twarzy. Piekielne piękno, prowadzące do dna. Przemierza puste ulice, wybijając z rytmu sny. Wzywa i prowokuje. Obnaża żądze. Gaśnie, aby znów powrócić i zapłonąć. Szaleńczy chichot towarzyszy jej ruchom, przemierzający mrok i przestrzeliwujący na wskroś materię. Gaśnie. Świt nadchodzi. A chichot wzmaga się. Potęguje i mąci. Zadowolenie. Coś się dokonało...

   Kroczy, znów rozmywając, jednak tym razem wyraźniejszy jest kształt, a chichot dudni niczym okrutny ludzki śmiech. Huk - gdy stąpa. Blask gdy patrzy. Niepokój. Granice przekroczone. Wszystko płonie, słońce wschodzi, żar ogarnia zmarznięte miasto, on spogląda niemo, teraz blask i cisza.

 

   Blizny wciąż palą. Okrutny ból, nie tylko na ciele. Bo blizny się zasklepiają, ale coś zawsze zostaje, tam w środku. To nigdy nie przestanie płonąć. Powróci, taka skaza na sercu. I znów te niebo, takie krwiste. Dobrze, że rano już, blisko, ale byłoby lepiej, gdyby słońce już wzeszło. Czy przeżył? A, może to tylko kolejny scenariusz tego, co pierwotne i nieuniknione? Nie dowie się. Czy będzie ucztował? A blizny dalej będą palić? Nikt nie wie, oprócz wiatru, który wciąż szumi melodię płaczliwą, łkającą. Tylko on wie i jeszcze ktoś...

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
gustawek
Użytkownik - gustawek

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2010-10-12 17:09:45