Hapyjend
- Nie masz spokoju na świecie. Dobrze, że my tę lipkę jeszcze mają, cienia skrawek, pszczółki grają, ptaszki śpiewają, widok spokojny, i wypić gdzie, i spocząć, a i herbata z listków lipowych zdrowiu dopomoże. Stara lipa, pola jeszcze starsze, a najstarsze niebo. A w świecie wszystko zmienia się, goni po głupiemu.
- Nawet i Południce z pól wyniosły się. Widać na znak, że gorsze jeszcze idzie. Próżno ich w chleba złotym majestacie wypatrywać, jakby chłopem już gardziło. W pokrzywach przy torach pociągowych chowają się i na włóczykijów czekają, na pijaków czają sie, na opętanych, co węgiel z gówien wygrzebują, puszki, rupiecia zbierają, a niejeden śmierci szuka, a jak go strach obleci to mu odwidzi się, ale już wtedy jej jest na wieki.
- I mówią tacy, że życie znają, bo z dnia na dzień żyją.
- Z włóczęgi to świata kawał może znają, ale nie życia. Przecie to się roboty nie tknęło. A choćby pół świata zjechał, czy to łazik czy bogacz jaki, to napatrzy się, użyje, a czy życie zna? Pustelniki w jamie siedzą, a najmędrsze zdają się. A nie wiedzą, co rodzina, co koło chałupy chodzić, co robota, żeby wszystkie gęby nakarmić.
- Każdy wie swoje, ilu ludzi na ten świat.
- Taa. A jeden drugiego nie rozumie. Kłócą się.
- Nie masz spokoju na świecie. Biją się, oszukują, jedni do garnka nie mają co wsadzić, a inni gżą sie, obżerają.
- Kto bogatemu zabroni? Oszukał taki z podatkiem na pięć milionów, to dostał grzywny na dwa. Ale trzy mu zostało i łazi taki, i hula i zarabia, czort nienażarty.
- A na kim zarabia? Na biednym bogaci się. Taki jeden pięćset złotych nie zapłacił, to go zaraz zamknęli. Nie masz sprawiedliwości na świecie.
- A taki jak ty i ja? Ino by coś, choćby z głodu, to by zaraz wzięli, jeszcze by kijem po grzbiecie dostał. A upomnij się o swoje.
- Bogaty upomina się i ma. A człowiek do swojej biedy musi jeszcze dopłacać. A żeby zebrały się ludziska i sprawiedliwość wymierzyły, to nie masz jedności, albo strach albo głupota rozprasza.
- Taa, bieda kosztuje. Głupota kosztuje, niewiedza kosztuje, ale bieda najbardziej. Bo jak bogatszy, to w papierkach bieglejszy, jak ten sęp do padliny, tak on, jak mecenas jaki przez kwitki do pieniędzy, a z płaceń jak prędko miga się. Prawda, napisane jest, że kto wiele ma, to mu dołożą, a kto mało, to i z jego nędzy mu zabiorą, ale roztłumacz, Janiele Boży, czego mej niedoli czepiają sie i z czego ja mam do niej dopłacać?
- Widać taka nasza za dobrą wolę pokuta.
- A przecie inne ludzie wiele gorzej mają, wojnę mają, niewolę mają.
- A czy to moja wina? Ja chce jeno spokój dla swej nędzy, żeby z niej cośkolwiek dla dzieci wyskrobać, ażeby ojców dobrze wspominały, pacierz zmówiły, świeczkę zapaliły.
- Może to juz za żywota na nas kara z łaski Bożej, żebyśmy za długo z Świętym Pietrem nie targowali się o dopust do Królestwa Niebieskiego? Nagrzeszył człek w tym życiu, trochę użył, ale ile naużerał sie, natrudził, żeby zgodnie ze sumieniem robić, co do niego należy.
- A czy choć niebo otworzą dla nas? Może już ucho igielne burżuje wyżłobiły, że zmieszczą się i łokciami przepychają się, z Janiołami targują się?
- Twu, nie bluźnij! To już prędzej nieba nie ma.
- A jeśli ni ma, po co było męczyć się?
- Czy co stracą twe uczynki dobre, jeśli ich Niebiosa nie nagrodzą? Jeszcze będą szlachetniejsze, bo od serca. A co złego było w nich? Samo dobro! A żeś starał się, to sumienie spokojniejsze na starość, gdy o spokój i tak trudno, no i dla ludzi radość, dla dzieci przykład. I dla Boga pociecha!
- Wybacz Panie grzesznikowi głupotę jego.
- A jeśli, jako mówisz, daremne nasze zabiegi o Niebios komnaty, znaczy się nie ma człek na wieczność ducha, to gdy jako psa zakopią cię do ziemi, to – ścierwo - o rozczarowaniu tym i tak nie dowiesz sie, bo przecie kości twoje nic nie będą mogły wiedzieć.