Halo bulimia.
skierowaly sie na jedzenie. Zapomnialam sniadania. Wrocilam sie po nie, kiedy bylam juz na dole i szlam w strone szkoly. Obracalam kanapki w dloniach. Moj wzrok napotkal smietnik. Zanim zdazylam pomyslec, chleb znalazl sie w smietniku, a mojemu sercu zrobilo sie lzej. Poczulam ulge. Jakbym juz schudla 10kg. Cudowne uczucie. Do szkoly weszlam po dzwonku. Wszyscy byli juz w klasie. Uchylilaw drzwi, weszlam z opuszczona glowa, mruczac przeprosiny. Zajelam swoja ostatnia, samotna lawke i zaczelam wyjmowac ksiazki. Odwrocili sie do mnie dwaj chlopacy z lawki przede mna.- Gruba znowu spozniona - zartowal jeden.- Co sie dziwisz? Takie cielsko wniesc po schodach wymaga czasu - dopowiedzial drugi. Obaj wybuchli smiechem.- Laura, co sie tam dzieje? Nie dosc, ze sie spoznilas to jeszcze przeszkadzasz w lekcji.-upomniala mnie nauczycielka języka angielskiego. Jak zwykle, moja wina. Wstalam i przeprosilam, bo tego wlasnie oczekiwala nauczycielka.
Nie wytrzymam tego dluzej. Wrocilam ze szkoly, tata byl juz w domu, sprawdzal moje oceny. Nie byl zadowolony. Nasluchalam sie jaka to jestem beznadziejna i do niczego sie nie nadaje. Kolejny raz. Lzy naplynely mi do oczu. Nienawidze okazywac slabosci, wyszlam z pokoju, nie moglam dluzej tego sluchac, Prawda boli najbardziej, prawda? W pokoju probowalam zapomniec, uspokoic sie, za chwile uslyszam jak tata mnie wola. Toczylam ze soba walke, isc czy nie isc. Zbyt dlugo sie zastanawialam, on przyszedl do mnie. - Nie slyszysz jak cie wolam?! - nie zdazylam nawet odpowiedziec, jedna reka szarpnal moje wlosy, polecialam w bok. Chcial chyba, zebym wstala., bo szarpnal mna w gore. Juz nie hamowalam lez, to juz za wiele. Znow zaczely sie wyzwiska, jego druga reka uderzyla w moja twarz. Bylam coraz slabsza. Krzyczalam, ale uderzal mocniej. Spojrzalam w przestrzen za nim. Zobaczylam tam mame, osobe, dla ktorej jeszcze zyje. Przygladala sie temu. I nic nie zrobila. Znowu. Najbardziej boli mnie jej bezczynnosc. Kiedy,tylko patrzy jak krzywdzi mnie jej maz. Z ojcem nigdy nie mialam dobrego kontaktu. Wlasciwie to nie mielismy kontaktu wcale. Jest zolnierzem, jezdzi na misje, jedna, druga, trzecia. Tak czas mijal, kiedy wracal nigdy sie jakos mna nie interesowal, takie przynajmniej odczuwam wrazenie. Moze mam do niego zal, ze nigdy nie dal mi odczuc, ze jestem jego corka. Nie pamietam go w moim zyciu. Moze to i lepiej. Gdybym od poczatku mojego zycia byla traktowana tak jak teraz to pewnie juz bym nie zyla. Wiem, ze musial tam jechac, rozumiem to, ale nie rozumiem dlaczego nie probowal nawet naprawic naszych relacji, polepszyc ich. Wiezy krwi to nie wszystko. Czuje sie jakby mu nie zalezalo na mnie. I pewnie nie zalezy. Czasem jednak ludze sie, ze mnie kocha, ze jestem kims waznym. Przebudzilam sie na ziemi, wszystkie zdarzenia sprzed omdlenia do mnie wrocily. Nie wiedzialam co robic i zanim sie obejrzalam juz zajadalam smutek. Ciastka, chipsy, sok, batony, kanapki, orzechy w czekoladzie, kilka bananow i zelki. Siedziam z pelnym brzuchem zastanawiajac sie co robie. Chce schudnac, pokazac wszystkim, ze nie jestem tylko gruba, tlusta swinia, ze ja tez cos znacze... Skonczylo sie to glowa nad kiblem. Zrobilam to pierwszy raz. Obiecalam sobie, ze wiecej tego nie zrobie, mimo ze przynioslo mi to ulge. Nigdy sie tak dobrze nie czulam. Taka oczyszczona, a jednoczesnie brudna.
Sobota, w koncu odpoczne od tej szkoly. Od razu lepiej sie wstaje, z mysla, ze nie musze nigdzie isc. Weszlam na wage, 82,3. Zawsze to cos. Jak co sobote, rodzice robili wielkie zakupy. Zawsze to lubilam. Jest co jesc, wszystko na co mam ochote, wszystko z wielka iloscia kalorii... Dopiero teraz o tym mysle, to bedzie dla mnie wielka proba. Rozejrzalam sie po pokoju i dostrzeglam wielki chaos, czas chyba posprzatac. Ubralam swoj dres, wlosy zaplotlam w warkocz i zabralam sie za porzadki. Najpierw biurko, bo tam chyba bylo najgorzej, przekladalam wszystkie rzeczy, czesc wyrzucilam, n