Gwiżdżący Malarz
Jakieś dziecko o mały włos nie wpadło pod powóz, jakiś dżentelmen otwierał drzwi przed damą. Samotny jeździec trzymał konia na wodzy, niecierpliwie klucząc w tłumie.
Malarz zaczął gwizdać, a fajkę zamienił na kieliszek wina. Podniósł z ziemi pędzel i pociągnął łyk czerwonego napoju, nie odrywając wzroku od ulicy.
Poirytowany kierowca zatrąbił na tłum, jakiś chłopak próbował przekrzyczeć hałas, drąc się do swojej komórki, grupka dziewczyn robiła sobie zdjęcie z kubkami kawy w dłoniach.
A Malarz stał w oknie i pogwizdywał, próbując przepędzić kruki,które przylatywały jedynie by posłuchać tej pięknej melodii.